poniedziałek, 24 grudnia 2012

Powiadomionko... ;p

Dzisiaj wyjeżdżam w góry, więc aż do Nowego Roku nie będzie mnie zapewne na kompie ;/ Więc chciałabym wam życzyć wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku od razu... Żebyście się za bardzo nie opili w sylwka i czego jeszcze tam chcecie :)

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 32

Nie wiedziałem że to tak się skończy. Byłem głupi, wiem... Ale chciałbym żebyś dała mi jeszcze jedną szansę... Wiem, dałaś mi już kiedyś, ale to był tylko taki... Zresztą nieważne... Chciałbym tylko wiedzieć czy mam jeszcze u ciebie szansę... Jeżeli tak, to mi powiedz, a jeżeli nie... Postaram się zapomnieć...
-I co ja mam zrobić Rose? - spojrzałam na nią
-Nie wiem Sop... Na prawdę, nie wiem... - powiedziała i przytuliła mnie

***Oczami Harry'ego***
Nie wiedziałem że ona tak zareaguję. No cóż, ale nie dziwię się jej. Gdy doszedłem do domu zaczęło się.
-Harry jak mogłeś jej to zrobić!?! - powiedział Louis sadzając mnie na kanapie
-czy ty na prawdę w to wierzysz że ja mógłbym ją wtedy zdradzić? - spojrzał na mnie z niedowierzaniem - Skądże! Nigdy nie zrobiłbym jej czegoś takiego! Musisz mi uwierzyć Lou...
-Nic nie muszę... Ale wiesz, powiem ci tylko jedno... na jej miejscu zerwałbym z tobą natychmiast! - powiedział i wstał
-Ale nie jesteś na jej miejscu, więc się nie odzywaj! - też wstałem
-Jestem jej przyjacielem i nie pozwolę na to by ktoś jej tak robił...
-Tylko dlatego że chodzisz z Rose! Spójrzmy prawdzie w oczy, gdybyś z nią nie był to Sophie by cię nie obchodziła... Powiedz prawdę, Rose kazała ci się mnie zapytać czy na prawdę ją zdradziłem... Powiedz to!
-... No dobra, kazała mi i co? Ale też mnie to obchodzi... - spojrzał w podłogę
- Jasne... Nie wciskaj mi kitu Louis... Znam cię i wiem że ona by cię nie obchodziła, więc...
-Okej... Skończmy to... Chce wiedzieć tylko jedno... Czy ją zdradziłeś... Wtedy na imprezie całowałeś jakąś dziewczynę... Czy to była ta dziewczyna? Przecież wiedziałeś że ona nie przyjdzie... Więc? Po co się całowałeś?
No i wszystko mu powiedziałem. Nie chciałem, ale powiedziałem... Mam nadzieję że jak sop się o tym dowie to mi wybaczy... I uwierzy...

Czy tu jesteście? Czemu nie komentujecie? Jest mi smutno ;( czy mam to jeszcze pisać...? jak teraz nie będzie komentarzy to zawieszam bloga... ;/ jak to się mówi: Nie chcem, ale muszem... 

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział 31

***Oczami Sophie***
Oglądałam z Rose telewizję gdy zadzwonił dzwonek.
-Kto normalny przychodzi o 21? - powiedziałam i wstałam by otworzyć drzwi, Rose poszła za mną
Spojrzałam w "judasza" i zobaczyłam tego czego nigdy więcej nie chciałam widzieć. Harry stał pod moimi drzwiami i czekał aż mu otworze!
-Rose... - spojrzałam na nią - Czy możesz ty otworzyć i powiedzieć że nie chce go widzieć?
-Oczywiście... - pociągnęła za klamkę i stanęła twarzą w twarz z Harry'm
Rose poszła z nim za drzwi, a ja udałam się do salonu. Nie obchodziło mnie co chce ode mnie. Wiem tylko że nie chce go znać.
Po jakiś 5 minutach Rose weszła do salonu. Sama.
-Sop czy możesz wyjść na chwilę za drzwi?
-Rose, a co dopiero mi mówiłaś? - wstałam z sofy i podeszłam do niej
-Wiem co mówiłam, ale zmieniam zdanie i masz tam do niego wyjść i porozmawiać!
Wkurzona podeszłam do drzwi. Odetchnęłam i otworzyłam drzwi.
-Czego ty tu chcesz? Nie powinieneś być teraz ze swoją dziewczyną?
-Sophie, wysłuchaj mnie...
-No przecież słucham, tak? - złożyłam ręce na piersi i patrzyłam na niego
-To nie jest tak jak myślisz, na prawdę...
-Ale ty nie wiesz co ja myślę! Nie wiesz, rozumiesz? Myślisz tylko o sobie, a za mną się nie liczysz! Mogłeś po prostu powiedzieć mi że nie chcesz ze mną być, a nie zdradzać mnie z jakąś ździrą...
-Ale ja cię nie zdradziłem!
-To co to miało być? Twoja "kuzynka" mówi do ciebie takie rzeczy? No to masz patologiczną rodzinę chyba...
-Sop to nie tak... To jest moja koleżanka...
-To jednak koleżanka?!? Może od razu mi powiesz że ci na mnie nie zależy i że ze mną zrywasz, a nie owijać tak w bawełnę...
-No dobra... Sprawdzałem cię...
-Co?
-Sprawdzałem czy mnie kochasz czy tylko się ze mną bawisz... Ta dziewczyna to moja koleżanka z dawnej szkoły i pomogła mi w tym... Mnie na prawdę z ni nic nie łączy... Serio... - pogładził mnie po barku, ale odepchnęłam go
Ze zdenerwowania zaczęłam się trząść.
-Ty mnie będziesz sprawdzać?!? Jak mogłeś! To ja mogłabym cię sprawdzić, ale że tym mnie?!? Po prostu... Nienawidzę cię, rozumiesz? Idź teraz do tej swojej koleżanki i niech cię pocieszy... Ja po prostu mam tego dość, za daleko do tego doszło... Zapomnij... - podeszłam do drzwi i uchyliłam je
-Sophie... - spojrzał, a ja odwróciłam się do niego pełna gniewu - Ale powiedz mi że zastanowisz się nad tym wszystkim co ci powiedziałem, ok?
-Nie wiem Harry... Idź do domu...
Weszłam do domu i zostawiłam go na schodach. Spojrzałam przez okno, co chwilę odwracając się odchodził. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam leżącą różę i jakąś kopertę na wycieraczce. Wzięłam je do domu i zaczęłam czytać...

A co myślicie o Taylor i naszym Harry'm?
Ja osobiście uważam że do siebie nie pasują...
I don't like it ;/

Rozdział 30

***Oczami Rose***
Podeszłam pod dom Sophie. We wszystkich pokojach było ciemno. Nawet nie zadzwoniłam tylko weszłam do domu i udałam się do jedynego pomieszczenia w którym świeciło się światło, w łazience. Zauważyłam siedzącą Sop trzymającą w ręku coś srebrnego. Podeszłam bliżej i już wiedziałam co to jest... Żyletka.
-Sop... - powiedziałam po cichu - Już wszystko wiesz? - klęknęłam przed nią
-Tak... - odpowiedziała grobowym głosem, patrzyłam się przed siebie
-Nie marnuj sobie życia przez takiego dupka... On nie jest wart twojej śmierci... - dotknęłam jej ręki, ale ona odsunęła ją
-Ty nic nie wiesz Rose... On był dla mnie kimś ważniejszym niż tylko chłopakiem. Ja na prawdę go kochałam, a on zrobił mi takie coś! - teraz spojrzała na mnie.
Jej oczy błyszczały się od łez. Szybkim ruchem przyciągnęłam ją do siebie, nie stawiała oporu.
-A może to tylko żart? Może to jego głupi kawał, ponieważ mu się nudziło... Sop nie wiem jak go z tego wytłumaczyć, ale wiem jedno... - odsunęłam ją na długość ramion - Nie warto niszczyć sobie życia przez kogoś takiego - zabrałam jej żyletkę, a ona patrzyła na mnie swoimi wielkimi niebieskimi oczami i uśmiechała się
-Wiesz co? Masz rację... - wstała pomału - Ale ja tak tego nie zostawię, będę go prześladować dopóki nie powie mi całej prawdy... - udała się do drzwi
-Jakiej prawdy? - poszłam za nią
-Od kiedy mnie zdradza... Chce wiedzieć na czym stoję... - wyszłam, a ja cicho zaklęłam pod nosem i poszłam za nią

***Oczami Harry'ego***
-To było dobre... Nie wiedziałem co ona zrobi... Ale teraz mam pewność że ona mnie na prawdę kocha... - mówiłem do Vicky
Jest o ona moją koleżanką z dawnej szkoły. Zapytałem czy mogłaby poudawać przez chwilę moją dziewczynę, chciałem sprawdzić co Sophie do mnie czuje.
-Tak... To fajnie... A teraz mogę już iść? - Vicky dopiła kawę i wstała od stolika - Umówiłam się z Cody'm, to super-ekstra-mega ciacho z mojej nowej szkoły... Uwiel...
-Dobra, możesz... Ja też miałem już iść... Muszę wyjaśnić Sop że to tylko żart... Jakby mi nie uwierzyla to jeszcze zadzwonię i to potwierdzisz,ok?
-Tak ,jasne... Tylko nie dzisiaj - machnęłam ręką i odeszła
Zapłaciłem za nasze kawy i udałem się pod dom Sophie. Mam nadzieję że uwierzy mi że to tylko taki sprawdzian.


Dobra, nie wiedziałam co wymyślić, nie miejcie mi tego za złe... Komentujcie, proszę :P Jestem taka szczęśliwa, że w ogóle ktoś to czyta, chyba... Podoba się? 

piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 29

***Oczami Sophie***
Rano obudziła mnie mama. Miałyśmy się razem wybrać na zakupy do centrum handlowego po różne rzeczy do domu. Było dosyć fajnie. Dużo się śmiałyśmy, gadałyśmy i te inne sprawy, ale do czasu. Zauważyłam na wystawie bardzo fajne buty i zapytałam czy mogłybyśmy wejść do środka. Wiedziałam że się zgodzi, bo uwielbiała chodzić po sklepach z butami. Weszłam w trzeci rząd i znalazłam buty. Ubrałam jednego i wstałam, chcąc zobaczyć się w lustrze.
-Ślicznie wyglądasz córeczko... - mama stanęła za mną - Te buty do ciebie pasują - uśmiechnęła się szeroko
-Tak wiem, ale ja nie za bardzo lubię chodzić w butach na obcasach... - spojrzałam na mamę, a potem na buty - Ale chyba zmienię zdanie, bo one są ba...
-Sophie czy to nie Harry? - mama wskazała na czerwone siedzenie na którym siedział Hazza wpatrując się w jakąś dziewczynę z uśmiechem
-Yyy.. .Zaraz wracam mamo, ok? A ty przez ten czas możesz zapłacić... - wręczyłam jej pudełko z butami i poszłam w stronę Harry'ego - Hej... - zagadałam do niego - Co ty tutaj robisz?
-Sophie? Przecież ty jesteś chora! - zawołał i szybko wstał
-Nie... Znaczy byłam, wczoraj... Ale dzisiaj już nie... Jak widzisz... Z kim tu jesteś? - zapytałam i podeszłam bliżej niego, odsunął się
-Z... Kuzynką - spojrzał na mnie niepewnie
-Aham... Fajnie - uśmiechnęłam się udawanym uśmiechem - Może mnie z nią poznasz?
-To nie jest dobry pomysł...
-Dlaczego?
-Bo nie jest zbyt miła dla moich... dobrych koleżanek... - odwrócił wzrok
Mój uśmiech zszedł mi z twarzy. Spoko,przecież jest wszystko okej, co nie? To jego kuzynka, z którą nie chce mnie poznać... Ale powiedział dlaczego, chyba ;/
-Skarbie jak wyglądam w tych butach? - blondynka o brązowych oczach podeszła do nas - A tak w ogóle to za kogo się uważasz że podchodzisz do mojego chłopaka, co?
-Chłopaka... -do oczu napłynęły mi łzy, ale wytarłam je i uśmiechnęłam się lekko - Wiesz co, przepraszam... Przepraszam że do niego podeszłam... - spojrzałam na niego - Po prostu nie mogłam się powstrzymać widząc tak wielką gwiazdę... Bawcie się dobrze... - odwróciłam się na pięcie i wyszłam ze sklepu, ale w środku mnie buzowało
Znalazłam mamę i powiedziałam jej żeby skończyła zakupy sama, a ja wrócę do domu na nogach. Wychodząc ze sklepu zauważyłam Harry'ego i... tą blondynę. Nie spojrzałam w tamtą stronę, bo wiedziałam że się rozpłaczę. Gdy dotarłam do domu łzy pociekły samoczynnie. Od razu pobiegłam na górę, ale poślizgnęłam się na schodach i spadłam z powrotem na sam dół.
-Cholera! Dlaczego ja! Czemu ja mam takie cholerne nieszczęście w miłości! - siedziałam pod schodami i krzyczałam ze złości, z oczu leciało coraz więcej łez
Poszłam do łazienki i spojrzałam na umywalkę. Leżała tam żyletka.Nie wiedziałam co chce zrobić... Aż do tamtego czasu...

Dobra... Nie wiem co mnie tak naszło na nagłe zabijanie każdego... Nie miejcie mi tego za złe, takie dni ;/ A tak wgl to chcecie żebym coś zmieniła? Może macie typy co do C.D.? Jak tak to pisać, na pewno wezmę wszystko pod uwagę =D

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 28

*Miesiąc później*
-Sophie, uspokój się... Już, cicho...- mama uspokajała mnie
-A...ale...
-Nie przejmuj się czymś takim, na prawdę... Nie ma o co płakać, to w końcu przejdzie... W końcu on jest gwiazdą, a ty... No cóż, zwykłą dziewczyną... - zadzwonił dzwonek - Proszę!  
Usłyszałam dziewczyny i szybkim ruchem wytarłam oczy. Dziewczyny o niczym nie wiedziały. Nie wiedziały że po tym jak prasa dowiedziała się o mnie i Harry'm wszystkie dziewczyny mnie znienawidziły. No dobra, olewałam to, ale ile można wysłuchiwać że ja nie powinnam z nim być, ponieważ jestem dziwaczką. 
A poza tym... Przez ten miesiąc wiele się zmieniło. Tata zdradził mamę i wyprowadziłyśmy się od niego. Mieszkamy w ekskluzywnym mieszkaniu, blisko chłopaków i na prawdę jest o wiele lepiej, ale ja nigdy nie myślałam o tym że rozbiję mi się rodzina. Ale to nie o to tutaj chodzi...
-Hej Sop... - To co, idziemy do chłopaków czy nie? - Rose oplotła mnie ręką i spojrzała w oczy, odwróciłam wzrok
-Ojej, to dzisiaj? Kompletnie o tym zapomniałam... - chłopcy robią imprezę i my oczywiście mamy na niej być, ale mi to totalnie wypadło z głowy - Chyba nie idę...
-Ale jak to?!? - Megan uklękła przede mną - Przecież musisz iść! 
Pokiwałam znacząco głową.
-Będzie tam wiele dziewczyn... Gdy ciebie nie będzie, będą podrywały Harry'ego... - Meg spojrzała na mnie 
-Dziewczyny na prawdę... Widzicie jak ja wyglądam? - podniosłam ręce w górę - Cały dzień siedziałam w piżamie, opychałam się słodyczami i oglądałam telewizję... A poza tym nie jestem przygotowana... Proszę, idźcie beze mnie, a chłopakom powiedzcie że jestem chora, albo coś... Na pewno nie będą mieć mi tego za złe, a nawet gdyby tak było to szybko im przejdzie
-... No dobra... 
-Ale to ostatni raz! - Alice pogroziła mi palcem
-No dobrze... A nie może być przed? - uśmiechnęłam si do nich
-Nie! - powiedziały chórem, uściskały mnie na pożegnanie i wyszły, a ja czym prędzej poszłam położyć się do swojego pokoju

***Oczami Rose***
Przyszłyśmy do Sophie żeby zabrać ją do chłopaków na bibę, a ona mówi że nie idzie. No jak tak można, ja się pytam! Teraz idziemy już 10 minut i za chwile tam będziemy... Trzeba tylko wymyślić jeszcze co powiemy chłopakom jak o nią zapytają... ;/
-A może że jest w szpitalu? - Alice przeskoczyła przez kałużę, jak na początek wiosny jest bardzo mokro i brzydko
-Wypluj to idiotko! - Megan uderzyła ją w tył głowy - Nie życz nikomu co tobie niemiłe! 
-No dobra, ale nie musiałaś mnie bić żeby to powiedzieć! - Al oddała Megan, a ta wkurzyła się na maxa
-Dobra, dość! - uspokoiłam je - Po prostu powiemy im że jest chora i leży w łóżku... A poza tym to niedawno jej rodzice rozwiedli się i może nie mieć ochoty za zabawę... 
Potem nie mówiłyśmy już nic do siebie. Aż do przyjścia do chłopaków. Grzecznie zadzwoniłam i czekałam aż drzwi się otworzą-no cóż, mogłyśmy sobie otwierać drzwi same, ale coś mnie pokusiło
-No cześć! - zawołał Lou do dziewczyn i pocałował mnie w policzek - Aa... Czy nie jest was za mało? - spojrzał po nas
-Tak, Sop źle się czuła i nie mogła przyjść... - skłamałam
-To jest chora czy nie mogła przyjść? - Zayn wszedł mi w słowo
-I to i to! - powiedziała Jas i weszła do środka
Usiadłam na ogromnej sofie i gadałam z Alice. Reszta dziewczyn gdzieś się rozproszyła, a nam się nudziło, więc gadałyśmy o byle czym. Po jakiś 20 minutach zaczęłam się nudzić i poszłam po jakieś picie. Nalewając sobie sok pomarańczowy zauważyłam Hazzę i chciałam do niego podejść, ale zobaczyłam że on... Całuje się z jakąś dziewczyną. Przez nieuwagę stłukłam szklankę, ale nikt nawet na mnie nie spojrzał. Szybkim ruchem wyciągnęłam telefon i nagrałam go. Przecież Sophie musiała się o tym dowiedzieć! Ale jeszcze nie teraz, to nie czas na takie rzeczy. 
Szybkim krokiem podeszłam do drzwi i otworzyłam je. 
-A ty gdzie idziesz? - Louis złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie
-Nie czas na żarty! - odepchnęłam go
-Ejj... Co się stało?
-Nic... Nie ważne...
-Owszem... Ważne... Rose, proszę, powiedz mi o co chodzi - uśmiechnął się do mnie i usiadł na schodach
No i powiedziałam mu. Nie wierzył mi, ale pokazałam mu filmik. Razem ustaliliśmy że powiemy o tym Sop jak najszybciej... Przecież Harry nie może sobie mieć-ot tak!-kogoś na boku. 

No kurde... Co jest z wami? Czy ja źle piszę, albo coś? No proszę was! A tak wgl to jak się podoba? Wiem, teraz to Hazza jest najgorszy, ale to nie moja wina... To przez wenę twórczą :P

czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 27

-Puść ją, bo będzie po tobie... A ty Sophie, podejdź tu do mnie i powiedz temu frajerowi że nie jest wart niczego i nikogo!- facet wycelował w nas
-Nie rozkazuj jej... - powiedział Harry trzymając mnie za rękę
-Sam chciałeś gówniarzu... - po tych słowach usłyszałam strzał, po chwili Harry leżał już na ziemi w kałuży krwi...
********************************************************************************
Obudziłam się zlana potem. Wzięłam zegarek do ręki, 2:47. To był sen... To był tylko cholerny sen! Spojrzałam obok siebie, Harry spał wtulony w kołdrę. Położyłam się koło niego i wpatrywałam się w sufit.
-Teraz na pewno nie usnę... - powiedziałam do siebie i wstałam z łóżka
Zeszłam do kuchni. Wzięłam szklankę i nalałam sobie do niej wody z kranu. Na półce znalazłam jakiś lek przeciwbólowy i zażyłam go. Myślałam że głowa zaraz mi eksploduje. Podeszłam do drzwi wejściowych i sprawdziłam czy są zamknięte, nie były. Cofnęłam się o krok i wpadłam w lampę. Krzyknęłam. Wystraszyłam się i pobiegłam do góry, patrząc cały czas do tyłu czy ktoś za mną nie idzie. Wpadłam do pokoju jak burza i obudziłam Harry'ego.
-Harry... Czy zamykaliście drzwi gdy szliście na górę? - zapytałam drżącym głosem
-Tak, sam je zamykałem. Ale o co chodzi? Coś się stało? - zapytał przecierając oczy
-Bo właśnie... Te drzwi są otwarte... - spojrzałam na niego zdenerwowanym wzrokiem
-To może któryś z chłopaków wyszedł na dwór i zapomniał zamknąć drzwi... Nie wiem... Ale tutaj nic ci się nie stanie - przytulił mnie do siebie
-Harry, ale ja się boję... - powiedziałam, łzy zaczęły mi kapać samoczynnie
-Ejj, ejj... - spojrzał mi w oczy - Nie płacz...
-Ale to mnie już przerasta, rozumiesz? Nie wytrzymuje nerwowo... Może to dla was błahostka, ale ja cały czas go widzę... On mi się nawet zaczął śnić i przypomniało mi się dzieciństwo...
-A co się sta... - nie skończył, bo usłyszeliśmy z pokoju na przeciwko straszny krzyk, krzyk Rose
Szybko wypadłam z łóżka i pobiegłam tam. Zobaczyłam Louis'a, który stał w samych bokserkach pod ścianą i Rose, która była cała we krwi.
-Coś ty jej zrobił?!? - spojrzałam na Lou z pod oka
-Nic... Na prawdę... Było wszystko w porządku, ale potem zaczęła wrzeszczeć, ja jej na prawdę nic nie zrobiłem... Nic jej nie jest? - spytał i podszedł do mnie
-Co ja jestem lekarz idioto!?! Skąd mam wiedzieć! - podeszłam do niej i przytuliłam ją - Już, spokojnie... Zaraz pojedziemy do szpitala, wszystko będzie dobrze... - zaczęłam mówić cichym, stłumionym głosem
Nawet się nie obejrzałam, a wszyscy byli w tym jednym pokoju i patrzyli co się dzieje.
-Nie patrzcie tak, noo! Trzeba ją zawieźć do szpitala!
Po 20 minutach byliśmy w szpitalu, ja, Harry, Louis i Rose. Reszta została w domu. Pielęgniarka wzięła ją na  blok operacyjny, a nam kazała czekać na korytarzu. Po godzinie pani pozwoliła mi do niej wejść, Rose płakała. Wiedziałam co się stało, tylko na nią spojrzałam.
-On umarł... Nie żyje... On nie żyje! - krzyknęła i rozbeczała się na dobre
-Wiem, wiem... Ciiiicho, proszę. Uspokój się, wszystko będzie dobrze... - mówiłam jej, ale wiedziałam że dobrze na pewno nie będzie
Przez 10 minut siedziałam z nią przytulona i nie powiem, też mi się zachciało płakać. Potem Rose usnęła, a ja wyszłam z sali.
-I co się stało? - chłopcy doskoczyli do mnie
-Nic... - powstrzymywałam łzy - Ona... Poroniła... Louis przepraszam... - spojrzałam na niego, ale on zjechał po ścianie i schował głowę w dłoniach
Nad ranem wróciliśmy do domu. Znaczy się, ja i Harry. Louis powiedział że przy niej zostanie, a jak będzie można ją wypisać to zadzwoni. Gdy reszta dowiedziała się o tym... No cóż, przyjęli to... Z dezaprobatą :/

Nie wiem... Podoba się czy mam coś pozmieniać? :) Komentarze, komentarze i jeszcze raz komentarze czy to lubicie *.*

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 26

Rano obudziłam się sama w łóżku. Hazzy nie było. Spojrzałam przez okno. Świeciło słońce, było bardzo ładnie. Zaszłam na dół, tam też nikogo nie zastałam. Zrobiłam sobie tosty, nalałam soku pomarańczowego i wyszłam przed dom. Usiadłam na huśtawce i rozmyślałam gdzie wszystkich wywiało.
-Smacznego - powiedział ktoś za moimi plecami
Zlękłam się i aż upuściłam talerz na trawę, rozbił się. Odwróciłam pomału głowę i zobaczyłam faceta ubranego w czarne dżinsy i koszulę. To był ten facet, który przywiązał mnie do krzesła. Wstałam, ale nie trwało to długo, ponieważ przewróciłam się na klombie, porośniętym trawą i różnymi chwastami-no cóż, to dopiero początek wiosny, więc nie ma się co dziwić że nie ma tam kwiatów. Wszedł przez bramkę i podszedł do mnie.
-Widzę że ostatnim razem się wycwaniłaś i mi uciekłaś... Ale nie martw się, przez chwilę cię obserwowałem i wiem gdzie, co i kiedy, chciałabyś robić
-Nic o mnie nie wiesz! - zakrzyczałam
Próbowałam się ponieść, ale czułam się jakbym ważyła ze 400 kilogramów i nie mogła ruszyć dupy z miejsca.
-Wiem więcej niż ci się wydaje, mała... - podniósł mnie za koszulkę i przystawił blisko siebie - A teraz zrobimy tak... Wejdziesz ze mną do domu i poczekamy razem na twoich przyjaciół. Gdy przyjdą oświadczysz im że idziesz ze mną... Wymyślisz coś... Na przykład, że jesteś we mnie na zabój zakochana, ale nie mogłaś im o tym powiedzieć, albo coś w tym rodzaju, zrozumiałaś?
Pokiwałam lekko głową. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. "Wiedziałam że tak będzie, że coś mi się stanie..." myślałam sobie. "Idiotko dlaczego nie posłuchałaś przyjaciół i nie poszłaś na policję!?! Jesteś debilką!".
Mężczyzna pchnął mnie ku drzwiom.
-No już... Chyba nie będziemy tu marznąć i wejdziemy do domu, co?
Lekko otwarłam drzwi. Kazał mi usiąść przy stole, sam usiadł z drugiej strony. Wyciągnął się przed siebie i wpatrywał się we mnie bez opamiętania.
-Wiesz co? Nie wiedziałem że to kiedyś komuś powiem, ale podobasz mi się... - zaczął się śmiać - Jak na gówniarę to niezła z ciebie laska...
-Czego ty ode mnie chcesz? Pieniędzy? Moi rodzice zapłacą ci każdą cenę, tylko proszę nie rób mi krzywdy... - mówiłam przez łzy
-A czy koś powiedział że ci zrobię krzywdę? Nie... Ja po prostu chce się fajnie bawić - uśmiechnął się szyderczo - Gdzie masz tu kibelek? Coś mnie ciśnie
-Tamte drzwi... - pokazałam mu palcem z myślą że jak tylko tam wejdzie, ucieknę
-Dziękuję... Ale ty możesz mi zwiać, nieprawdaż? - wyciągnął kajdanki z kieszeni - Choć ze mną... - pociągnął mnie i po chwili byłam przypięta do drążka w kuchni - Nie ruszaj się skarbie... - musnął moje usta swoimi, a ja nie zastanawiając się ani chwili oplułam go - Nie wypada tak mojej damie...- dał mi w twarz i wycofał się do łazienki
Policzek pulsował mi z bólu, ale nie mogłam tak stać bezczynnie. Niedaleko mnie leżał telefon. Spojrzałam na drzwi... Jeszcze tam siedział. Szybkim ruchem wyciągnęłam dłoń po telefon, ale zabrakło mi kilku centymetrów, by go dostać. W tym samym czasie usłyszałam podjeżdżający pod dom samochód i śmiech Niall'a. Wrócili! Oni wrócili! Pomogą mi, a jego odstawią na policję!
Ktoś złapał mnie od tyłu, a moją rękę która wciąż była wyłożona na blacie w celu dostania się do telefonu została szybkim ruchem z powrotem przywrócona do "dawnej" pozycji. Facet odpiął mnie i posadził na krześle.
-To teraz tylko czekamy aż wejdą do domku - uśmiechnął się i zajął swoje miejsce
Usłyszałam że ktoś wkłada klucz do drzwi, jednak one były otwarte. Chyba się rozbierali, bo słychać było ich przytłumione głosy.
-Ale Sophie będzie mieć radochę jak to zobaczy - Louis powiedział i wszedł do salonu
Zobaczył najpierw mnie całą zapłakaną, a gdy zrobił trzy kroki do przodu zobaczył tego palanta.
-O kurwa... - wyrwało mu się
-Lou, co się sta... - Megan stanęła koło Louis'a i przyglądała się mi
Po chwili reszta też to zobaczyła. Harry'ego z nimi nie było. Wstałam i zaczęłam iść w ich stronę, ale mężczyzna złapał mnie i przyłożył coś do głowy. To był pistolet.
-Cześć - powiedział i spojrzał po wszystkich - Mam na imię Nicolas i jeżeli będziecie posłuszni to ani wam, ani koleżance nie stanie się krzywda
-Puść ją! - Rose zakrzyczała - Co ona ci takiego zrobiła!?!
-Skradła moje serce... Jestem w niej do szaleństwa zakochany... Jak widać chyba - pocałował mnie w policzek, a ja odsunęłam od niego głowę - No dobrze, wolisz to robić bez widowni
Liam zaczął wystukiwać coś w telefonie, ale "Nicolas"-kuźwa co to ma być?!?-podszedł do niego i przystawił mu pistolet do czoła. Wziął mu telefon i przeczytał na głos.
-Harry dzwoń na policję i przychodź tu szybko, bo jest tu f... Co dalej chciałeś napisać, co?
Liam się nie odezwał.
-Pytam się co chciałeś napisać!
-Bo... bo jest tu facet i... celuje w Sophie - wyjąkał
-Ojj, nie ładnie tak z twojej strony... A czemu właśnie do niego? To jest jej - pokazał na mnie - chłopak czy coś?
-Niee... Nie wiem...
W tym czasie do domu wszedł Harry i krzyknął od progu, śmiejąc się "Coś jest na śniadanie?". Wykorzystałam moment i wybiegłam z kuchni. Podbiegłam do Hazzy i przytuliłam się do niego.
-Sophie, co jest? - spojrzał mi w oczy
-On tu jest... Przyszedł po mnie...
-Kto taki?
-Jak myślisz kochasiu?!? - facet stanął w progu z pistoletem wycelowanym na nas - O kogo jej może chodzić?

Dobra, wiem... Trochę denne.... Nie wiedziałam co wymyślić :P Kolejny rozdział dodam za niedługo, ale nie wiem jeszcze kiedy... Komentujcie, proszę! ♥

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 25

Po południu pojechaliśmy do galerii handlowej kupić mi jakieś nowe ubrania. Mówiłam im że mam swoje ubrania w domu, ale powiedzieli że nie wejdę do swojego domu dopóki moi rodzice nie wrócą.
Jasmine poszła do domu i przyniosła mi swoje dżinsy, bluzkę i buty na przebranie, bo przecież nie mogłabym jechać do sklepu w ciuchach Hazzy. Przez jakieś cztery godziny chodziliśmy po sklepach. Ja z dziewczynami nawet spoko się bawiłam, ale chłopcy strasznie się wynudzili. Znaczy się... Oni się tak na prawdę nie nudzili, ponieważ tłum fanek szedł za nimi krok w krok. Po zakupach poszliśmy do Starbucks'a na kawę.
-I jak? - zaczął Liam - Podobają ci się twoje nowe ciuchy?
-Tak... Są spoko, ale wiecie że nie musieliście tego ro...
-Musieliśmy - Niall uśmiechnął się lekko - Przecież nie możesz jak na razie wrócić do domu
-No dobra... Dziękuję - uśmiechnęłam się do nich - Ale musicie trochę poczekać na to jak wam oddam kasę... Moi rodzice wracają za... Nie wiem ile...
-Jakie pieniądze?!? Przecież nie musisz nam nic oddawać - Zayn naskoczył na mnie
-Nie?!? Muszę wam to oddać. Nie jestem taka...
-Jaka?
-Nie ważne... Zmieńmy temat...
-No dobra... Rose jak tam ciąża? - wypalił Louis
Złapałam się za skronie i spojrzałam na niego spod byka.
-No co? Po prostu pytam...
-Dobrze... - odpowiedziała mu Rose
-To fajnie - odpowiedział jej Lou
-No dobra... Zrobiło się dziwnie - powiedział Harry
-Czemu? - zapytała Alice
-No bo... Dobra, nie ważne...
Posiedzieliśmy jeszcze przez dwadzieścia minut, a potem poszliśmy do chłopców. Dziewczyny zadzwoniły do swoich rodziców że nie będzie ich w domu na noc. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy horror "The Ring". Siedziałam między Jas, a Harry'm. Rose i Louis chyba są razem-tak mi coś dziwnie po kościach chodzi-bo cały czas mówią do siebie do ucha. Reszta siedzi wpatrzona w TV.
Zayn chyba ze cztery razy był już w toalecie. Chyba strasznie nie chce wiedzieć co się stanie :P
Film się skończył, a ja byłam strasznie zmęczona. Chłopcy poszli do swoich pokoi, a my miałyśmy zaraz do nich przyjść. To znaczy... Miałyśmy "rozdzielić się" do różnych pokoi. Podeszłam do blatu w kuchni i wzięłam ciasteczko z talerza. Al, Jas i Meg siedziały na kanapie i namiętnie o czymś rozmawiały. Rose podeszła do mnie.
-Sop mogłybyśmy pogadać? Ale wiesz... Tylko we dwie...
-Jasne. Coś się stało?
-Nie. Ale ja chciałabym się coś ciebie zapytać...
-Wal śmiało... Odpowiem na wszystkie pytania - wystawiłam jej język
-Czy ciebie i... Czy ciebie i Harry'ego coś wiążę?
-Yyy... W jakim sensie?
-No w sensie... relacje damsko-męskie?
-Nie no co ty! - skłamałam
-Na pewno?
-Ta...
-Ale wiesz... Mi możesz powiedzieć wszystko... Znamy się nie od dziś i znam wiele twoich sekretów o których dziewczyny nie mają pojęcia...
-Tak wiem i... - nie wiedziałam czy powiedzieć jej prawdę. Tak wiem, to moja przyjaciółka, ale sama chciałam żeby nikt o nas nie wiedział
-No bo gdyby go coś z tobą łączyło Megan zawyłaby się chyba na śmierć...
-On się jej podoba!?! - prawie krzyczałam
-Nie tak głośno...
-Przepraszam... On się jej podoba? - powiedziałam już ciszej
-Tak... Ale wiesz... Ja jej o tym nie powiem... Ona mi to powiedziała, ja miałam nikomu nie mówić, ale tobie powiedziałam. Chce być z tobą szczera... Wiesz o tym, prawda?
-No dobra... Tak jestem z nim. Zadowolona?!?
-Na serio? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem
-Tak - uśmiechnęłam się do niej
-Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego że...
-Z czego się cieszysz? - Megan podeszła do nas
-Yyy... Z...
-Moich nowych ubrań! - podskoczyłam i wyminęłam je
Podeszłam do reszty dziewczyn i zapytałam:
-To która, gdzie śpi?
-Jasmine z Zayn'em, Rose z Lou, Alice z Liam'em, Megan z Harry'm, a ty z Niall'em - powiedziała Al
-A może nasza Spać spała z Hazzą? - Rose podeszła do nas i objęła mnie ramieniem
Dawniej, gdy byłyśmy jeszcze małymi dziewczynkami, często chodziłyśmy tak. Bardzo często chodziłyśmy sobie wtedy po nogach, przewracałyśmy się i śmiałyśmy z siebie samych. Nieraz chciałabym żeby te chwile wróciły :)
-A może nie?!? - Megan także podeszła ze szklanką soku pomarańczowego w ręce
-Ale dlaczego? - Rose puściła mnie i podparła się pod boki - Może nas uświadomisz?
-Rose! Meg zakrzyczała - Przecież wiesz...
-O czym...? - udawałam że nie wiem
-Nie ważne...
-Owszem, ważne - Alice wstała z sofy
-No bo... Dobra, nie ważne... Idę spać do Niall'a, a ty idź do Harry'ego
-Jak chcesz... - machnęłam ręką i poszłam na górę do pokoju Hazzy


poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 24


Śniadanie zjedliśmy razem śmiejąc się i rozmawiając. Strasznie dziwnie było patrzeć na Niall'a, który nie wiedział co się stało na górze... No bo cóż, nie oszukujmy się... On mnie podrywał. I to nie takie zwykłe podrywanie, tylko w stanie zaawansowanym. Ale z Hazzą ustaliliśmy że nikomu nie powiemy, ponieważ nie wiemy jak długo ze sobą wytrzymamy :P
Po śniadaniu chłopcy ubrali się w stroje wyjściowe i pojechali na wywiad. Chcieli żebym jechała z nimi, ponieważ się o mnie bali, ale uświadomiłam ich że po pierwsze; jest dzień i ja się tylko zadrę to zbiegnie się połowa miasta, a po drugie; te pajace na pewno jeszcze śpią, a jak zauważą że mnie nie ma znajdą kolejną naiwniaczkę, która wejdzie w nocy do opuszczonego domu.
No więc tak, oni pojechali, a ja chciałam zacząć sprzątać, ponieważ ich dom wyglądał gorzej niż... Nie, ich dom wyglądał najgorzej z wszystkiego co widziałam na tym świecie. Weszła, do pokoju Harry'ego i ubrałam jego szare spodnie od dresu i czerwoną koszulkę z jakimś dziwnym obrazkiem. Znalazłam czarną gumkę i spięłam włosy w kok. Umyłam naczynia po śniadaniu, uprzątnęłam podłogę w salonie z poduszek i koców i zadzwoniłam do dziewczyn mówiąc im gdzie jestem. Po godzinie były już tam wszystkie. Usiadłyśmy przed wielką plazmą wiszącą na ścianie i włączyłyśmy jakąś głupią komedię. Powiedziałam im o wieczornym wypadzie i o cross'ie Hazzy, ale nie powiedziałam im nic więcej. I tak za dużo wiedzą.
-Tylko macie nikomu o tym nie mówić, rozumiecie? - uprzedzałam je, ale i tak wiedziałam że prędzej czy później ktoś się dowie.
One nie umieją trzymać języka za zębami... Ja z resztą też, bo gdybym umiała to nie powiedziała o tym nikomu. I gdybym nie była tak bardzo ciekawa to nic by mi się nie stało. Ale już za późno, co się stało to się nie odstanie.
Po trzech godzinach wrócili chłopcy. Ze śmiechem weszli do salonu po czym od razu ucichli. Oni nadal byli tak jakby pokłóceni z dziewczynami, więc się im nie dziwie. Megan wstała i podeszła do nich.
-Przepraszam... Jest spoko? - uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko umiała
Za nią wstała reszta. Nie powiem, trochę dziwny widok jak cztery dziewczyny z kolorowymi włosami-które mówiły że nie będą ich przepraszać i ich wymarzą z pamięci-przepraszają pięciu normalnych (chyba...) chłopaków za coś co ja tak na prawdę rozpętałam. W końcu i ja wstałam, ale nie po to by do nich podejść, tylko żeby zobaczyć co dzieje się za oknem. Przez dobre 15 minut widziałam czarne BMW, które stało niedaleko domu chłopaków. "A może ja po prostu jestem już przewrażliwiona?" pomyślałam sobie i właśnie wtedy ktoś oparł się o moje barki. Strasznie się zlękłam i aż podskoczyłam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harry'ego.
-Nie bój się... Nic ci nie zrobię - uśmiechnął się do mnie i od razu zrobiło mi się lepiej  - Coś się stało?
-Nie tylko... - nie wiedziałam czy mu to mówić, ponieważ nie byłam pewna, ale wolę żeby przynajmniej dwie osoby (albo dziesięć osób) było w strachu niż tylko ja - Czy wasz sąsiad masz czarne BMW?
-Mówisz o Martinach? Nie, oni nie mają samochodu...
-A wiesz kogo to auto? - wskazałam na samochód
-Ymm... Nie widziałam tutaj jeszcze tego samochodu, ale może ktoś do nich przyjechał... Nie martw się... - obrócił mnie do siebie - Nic ci się tutaj nie stanie... - już jego usta wędrowały do moich ale odepchnęłam go lekko
-Nie pamiętasz?!? Nie chce się jeszcze przed nimi ujawniać...
-Hym? Nie rozumiem... Dlaczego nie chcesz nikomu powiedzieć że ze mną chodzisz?
-Chodzić to można do Tesco po bułki... A jak im powiem to za niedługo będzie wiedzieć to prasa... Ja chce żeby ta sprawa z tymi facetami trochę ucichła...
-Tylko dla tego?
-Tak... Po prostu mam złe przeczucia co do wczorajszego zdarzenia... A teraz się trochę odsuń, bo Lou się na nas dziwnie parzy
-No dobra, niech ci będzie - odszedł w stronę chłopaków, a ja jeszcze raz szybko spojrzałam na czarny samochód i odeszłam od okna

No dobra, teraz to mamy do pogadania... Czemu po tak długim czasie jest tylko jeden komentarz? Jeżeli to czytacie to napiszcie... Nie musi to być cała rozprawka, ale dwa czy trzy słowa nie zaszkodzą :) I jak? Podoba się czy nie? Jak macie jakieś pomysły na kolejne rozdziały to piszcie na mail (Dagmar.Abbey@gmail.com)!
A tak poza tym to kocham tą piosenkę, a wy?


niedziela, 7 października 2012

Rozdział 23

Rano obudziłam się na kanapie. "Jak ja się tu znalazłam?... Przecież położyłam się w łóżku Harry'ego. A może on się wstydził i mnie przeniósł? A tam... nie ważne." pomyślałam sobie i wstałam z kanapy. Strasznie bolały mnie plecy, ponieważ kanapa jest wygodna, ale w dzień... Jak masz zamiar spać na niej chociaż godzinę czy dwie to obawiaj się potem bólu pleców. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku pomarańczowego.
-Witaj... - Niall stał za mną w samych bokserkach - Wyspałaś się?
-Hej. A wiesz... Nie. Strasznie bolą mnie plecy, ale to chyba dlatego że spałam na kanapie...
-Aham - odpowiedział i podszedł do lodówki - Będę robił sobie tosty z dżemem... Chcesz?
-Jak tak ładnie pytasz... Możesz mi zrobić - uśmiechnęłam się do niego
-Ile?
-Jeden... Nie jem tyle co ty - pokazałam mu język i usiadłam przy blacie na obrotowym krześle
-No wiesz... Obraziłaś mnie... - obrócił się do mnie plecami i udawał że płacze
-Och... Przepraszam... - podeszłam do niego udając skruchę i poklepałam go po plecach
-Aaa - zakrzyczał - Masz zimne ręce
-No wiesz... Dziewczyny które mają zimne ręce podobno są fajne...
-No nie wiem... - podparł się pod boki
-Dobra, lepiej nie myśl tylko rób już to śniadanie, bo zgłodniałam
-No dobrze... A ty bądź tak miła i obudź chłopaków, ok? Mamy dzisiaj wywiad i muszą się zbierać...
-Ok
Już byłam przy schodach prowadzących na górę, ale wróciłam się do kuchni.
-Gdzie macie garnczki i łyżki?
-Tutaj... - pokazał na półkę, a zaraz potem na szafkę obok - A co ty chcesz zrobić?
-Tej pobudki nie zapomną nigdy... Ale to zaraz usłyszysz...
Wybiegłam na górę i weszłam do pokoju Zayn'a. Podeszłam do okien i odsłoniłam zasłony.
-Pobudka kochany! Wstajemy! - darłam się na cały głos, ale to nic nie dawało. Spał jak zabity - No dobra... Sam tego chciałeś... - złapałam za rączkę garnka, a w drugą rękę wzięłam łyżkę i zaczęłam bić z całej siły obok jego ucha
-Ała! - zakrzyczał i spadł z łóżka
-Ooo... Jak dobrze że wstałeś - uśmiechnęłam się i pomogłam mu wstać
-Emmm... Co ty tu robisz?
-Ja jes...
-Ok, już wiem... Przypomniałem sobie...
-Masz zejść na dół... O możesz obudzić Louis'a i Liam'a jeżeli chcesz
-A Harry?
-Zostaw go mnie... Musi mieć extra pobudkę za wczorajszy wieczór...
-Okejjj... Nie wnikam...
-Nie o to chodzi ty seksoholiku!
-Dobrze... Nie krzycz, bo mi bębenki wybuchną
Wyszedł z pokoju, a po chwili usłyszałam krzyk Louis'a
-Wolę nie wiedzieć co mu zrobił... - powiedziałam do siebie i udałam się do pokoju Hazzy
Po cichu weszłam do jego pokoju. Łóżko było posłane, a w pokoju nikogo nie było. Rozejrzałam się po pokoju i już chciałam wychodzić, ale ktoś rzucił się na mnie. Spadłam na łóżko, śmiejąc się. Spojrzałam na mojego zamachowca i zobaczyłam Harry'ego.
-No ładnie... Wczoraj mnie ratujesz, a dzisiaj to ty mnie chcesz zabić?
-Niee... No co ty? Ciebie?!?
-No a kto się na mnie rzucił, a teraz okrakiem na mnie siedzi?
-No ja...
-No właśnie... A powinno być tak... - zepchnęłam go z siebie na podłogę, ale on złapał mnie za rękę i poleciałam na niego
-Tak powinno być?
-Nie... Ja powinnam wyjść z tego pokoju jak najszybciej i udać się na dół, bo mi tosty stygną...
-Eeee tam... Odgrzejemy...
-Ale Harry... Ja mówię teraz na serio, puść mnie...
-No dobra... puścił mnie, a sam wstał - Tylko jak wczoraj to ty mnie pocałowałaś to było dobrze... Co nie?
Wyszedł z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi, a ja rzuciłam się na jego łóżko
-Ale ty jesteś głupia! Debilko! Przecież on ci się podoba!... Ale ja jestem głupia... - wstałam z łóżka, a wtedy ktoś mnie pocałował. Tak się zdziwiłam że aż się zatoczyłam i upadłam z powrotem na łóżko.
Po chwili ten dziwny, ale tak samo przyjemny moment się skończył. Otworzyłam pomału oczy.
-To czemu nie chciałaś dać mi się pocałować?
-Boo... Aaa...
-Nie słysze... Noo... Czekam
-Nie wiem... Bo byłam głupia... A poza tym czemu mam ci się spowiadać skoro i tak wszystko słyszałeś?!?
-Chciałbym to usłyszeć od ciebie... Przy tobie, a nie za drzwiami
-No dobra... Bo byłam debilką, która myślała że raz nie wyszło to drugi raz nie wyjdzie...
Przez chwilę jeszcze gadaliśmy, ale potem zeszliśmy na dół. Byłam szczęśliwa jak nigdy, ale z drugiej strony strasznie się bałam, ponieważ za chwilę miałam jechać z chłopcami do mojego domu po ciuchy, telefon, itp.
Musiałam zadzwonić do mamy i powiedzieć co się stało. Powiedziała że w takim razie wsiada w samolot i przylatuje do domu, ale powiedziałam jej że jestem w dobrych rękach. A nawet... Nie zdążyłam zapytać jak znalazłam się na kanapie, ale teraz to już nie ważne :)


Ejj, no... ludziska, czemu nie piszecie komentarzy? Chciałabym wiedzieć co myślicie o moich bazgrołach, a nie... I jak? Podoba się czy nie? =)
A i jeszcze jedno... Mam takie jedno opowiadanie tylko nie związane z 1D i mam pytanie? Czy mam to dodać? Wydaje mi się że jest fajne i wgl... :P

sobota, 22 września 2012

Rozdział 22

Nigdy nie jeździłam na cross'ie, a tym bardziej nie jeździłam nim z kimś takim jak Harry! Pojechaliśmy do jego (i reszty oczywiście) domu i weszliśmy do środka. Strasznie duuużo się zmieniło od mojego ostatniego pobytu w tym domu. Chłopcy siedzieli w salonie i oglądali... jakiś film, nie wiem jaki :P.
-Napijesz się czegoś? - zapytał się mnie Hazza
-Nie, dzięki - uśmiechnęłam się do niego - A... a tak w ogóle to czemu jesteś dla mnie taki miły?
-Ponieważ zależy mi na tobie...znaczy... na przyjaźni z tobą... A tak w ogóle to czemu się z nimi nie przywitałaś? - zapytał, pokazując na chłopców
-A nie zlinczują mnie za moje boskie zachowanie?
-No nie wiem, ale można spróbować - pokazał mi język i wszedł do salonu
"No dobra, jest ok... Jak na razie" pomyślałam sobie i poszłam za Harry'm. Spojrzałam na chłopców, którzy (choć o tym nie wiedziałam) spali jak aniołki.
-Pewnie usnęli czekając...
-Na co? - podparłam się pod boki i czekałam na odpowiedź
-Yy... znaczy, chciałem powiedzieć że na pewno czekali na jakiś film i usnęli sobie... - lekko się uśmiechnął
-A mnie się wydaje że obudziłeś ich zaraz po tym jak do ciebie zadzwoniłam i kazałeś im na siebie czekać, ale biedacy byli tacy śpiący że usnęli.... Hym? Mam rację?
-Jesteś przebiegła, wiesz?
Zaczęłam się śmiać.
-Oczywiście... A tak w ogóle to czemu jestem tutaj, a nie w swoim domu?
-No wiesz... Mieszkasz obok tych facetów, więc nie było mowy żebym odstawił cię do domu
-A moi rodzice? Jak oni dowiedzą się o tym że jestem u was?
-Zadzwonisz do nich i powiesz że jesteś u nas i żeby się nie martwili
-No, ok... ale jak na razie to powiedz mi gdzie będę spać?
-Ymmm... W moim pokoju?
-A ty?
-Ja się prześpię na kanapie, nic mi nie będzie...
-Niee... Bo chłopcy śpią na kanapie...
-No to na ziemi...
-Też nie... A z resztą... Jak chcesz, chciałam zaproponować żebyś spał z którymś z nich, ale jeżeli wolisz spać na ziemi to bardzo proszę
-Ale zaraz... Co?
-Co, co?
-Czy ty powiedziałaś że będziesz spać z którymś z nich, a ja na podłodze?
-Nie, debilu! Lepiej idź już spać, bo coś nie słyszysz za dobrze... Dobranoc - pocałowałam go w policzek i poszłam do góry
-Ale to gdzie w końcu będziesz spać?
-Nie ważne... Zobaczysz rano... - skierowałam się do łazienki.
Zobaczyłam e na moim policzku jest spore rozcięcie, ale już zaschnięte, więc umyłam tylko twarz i poszłam spać.

Wiem, trochę denne, ale jak na razie to pomysły mi się skończyły, a po tak długiej przerwie od pisania to nie ma się czym dziwić... Proszę o komentowanie moich wypocin :D A tak wgl to podoba się wam nowa piosenka 1D ? 



środa, 25 lipca 2012

Rozdział 21



Usłyszałam podjeżdżający motor pod mój?, chyba tak... pod mój dom. Nie przypominałam sobie żeby ktoś kogo znam jeździł na motorze. Ktoś zaczął wychodzić po schodach w domu w którym byłam. Pomyślałam że to Harry, ale za chwilkę zmieniłam zdanie.
-Siema stary ! - zawrzeszczał jakiś koleś, który właśnie wszedł do środka - Kogo my tu mamy ? - musnął mój policzek ustami
-Zostaw ją i chodź na górę !
-Zamknij się Mike ! Przecież już idę ! - wyszedł po schodach i trzasnął drzwiami
Zaczęłam się trząść ze strachu... ale także dla tego że było mi cholernie zimno. Nie wiedziałam czemu zawsze  na mnie pada coś takiego. Nie mogło to spotkać jakiejś innej dziewczyny !?!
Nagle dotknął mnie ktoś za ręce. Wystraszyłam się i chciałam krzyknąć, ale zakrył mi usta. Odwróciłam się i zobaczyłam Hazzę. Pomału odwiązał mi ręce, a potem nogi. Pociągnął mnie za rękę i po chwili obydwoje byliśmy już na zewnątrz.
Ciągnął mnie przez chwilę, a potem zatrzymał się.
-Harry... - zaczęłam - Dziękuję - przytuliłam się do niego, a on odwzajemnił to
-Nic ci się nie stało ? - ujął moją twarz w ręce i spojrzał mi w oczy
-Yy... Nie, ty ?
-Co ja ?
-Czym tutaj przyjechałeś ?
-No właśnie... Chodź - znów mnie pociągnął i zaraz znaleźliśmy się pod moim domem - Oto mój pojazd - wskazał na trochę ubrudzonego cross'a
-Kpisz ze mnie ? - podeszłam do motoru i dotknęłam kierownicy
-Nie... Wcale z ciebie nie kpie... Kiedyś mnie to kręciło, ale potem poznałem chłopaków i całkiem o tym zapomniałem... Ale...
-Ale co ?
-Jak dzisiaj zadzwoniłaś to strasznie się tym przejąłem, a nie chciałem jechać samochodem, bo się bardziej rzuca w oczy
- Wow - jedynie to mi przyszło do głowy
-To co ? Jedziemy ? - wsiadł na cross'a i poklepał na siedzenie za sobą
Podeszłam do niego i pocałowałam go... Nie wiem co mnie naszło, ale po prostu to zrobiłam. Usiadłam za nim i mocno się go złapałam.
-Tylko się trzymaj...
-Trzymam się - uśmiechnęłam się sama do siebie i pojechaliśmy

I jak ten rozdział ? Podoba się ? Trochę krótki, ale zawsze to coś. A tak a pro po... Jaka u was jest pogoda, bo u mnie pada :( 
Gdyby ktoś nie wiedział jak wygląda cross. /\
Wiem że Harry nie jest z tym w żadnym sensie powiązany, ale nie wiedziałam co wymyślić :P

poniedziałek, 9 lipca 2012

Nie wiem jak wy, ale ja jadę na wakacje :P

Przez jakieś trzy tygodnie nie będę pisać, ponieważ wyjeżdżam. Wakacje są tylko jedne w roku, a blog może być cały czas, nieprawdaż ? Może postaram się pisać coś tam trochę, ale nie obiecuję. Miłych wakacji wam życzę <3
A i właśnie... Nie ma już z nami Madeline :( Więc znów będą tutaj tylko moje bazgroły

sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 20

*Tydzień później*
Obudziłam się cała roztrzęsiona. Znów ten sam sen, który męczy mnie już od dłuższego czasu. Wstałam z łóżka i poczłapałam do kuchni. Nalałam sobie szklankę wody. W pomieszczeniu było ciemno, a mnie się nie chciało zapalać lampy.
"Dlaczego ja zawsze jestem sama" pomyślałam sobie i dopiłam resztki ze szklanki. Otworzyłam okno i odetchnęłam świeżym powietrzem. Popatrzyłam na sąsiedni dom. Ten dom od lat nie był zamieszkany. Okna były rozwalone, a tynk odpadał od ścian, ale nie to zwróciło moją uwagę.
Małe okienko w którym paliła się chyba świeczka. Nigdy nie przypuszczałam że ktoś będzie na tyle głupi żeby tam wejść. Przecież to rudera, dobra tylko do tego żeby ją puścić z dymem.
Korciło mnie żeby tam pójść. Ubrałam płaszcz i wyszłam przed dom. Latarnie dawały bardzo mało światła, dobrze że był jeszcze księżyc, który świecił tak mocno że widziałam wszystko. Powolnym krokiem podeszłam do drzwi. Lekko je uchyliłam, a po chwili byłam już w środku. Usłyszałam ciche głosy na samej górze domu. Zaczęłam wychodzić po drewnianych schodach. Byłam już prawie na końcu schodów, chciałam już postawić ostatni krok, ale nie zdążyłam, bo ktoś złapał mnie od tyłu i zawiązał oczy. Zaczęłam krzyczeć, lecz ten dał mi w twarz.
Popychając mnie schodził ze schodów. Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia, chyba salonu. Pchnął mnie, a ja upadłam na krzesło. Podszedł do mnie i przeciągnął po policzku coś bardzo zimnego. Po chwili poczułam pieczenie.
-Po co żeś tu przyszła ? - zapytał ostrym tonem, związując mi ręce i nogi
-Jja.... - zaczęłam się jąkać
-Co ja, hy !!!
-Ja... Nie wiem sama - zaczęły mi kapać łzy, ale od razu wsiąkały w chusteczkę którą miałam na oczach
-Nie wiem ! - zaczął chodzić po pokoju - A co wiesz !?!
Nie odpowiedziałam. Przybliżył się do mnie, czułam jego oddech na moim karku.
-Co ze mną zrobisz ?
-Ja ? Dobre pytanie... Może najpierw się prześpię, a rano zobaczy się - pocałował mnie w usta - Dobranoc mój skarbie
Słyszałam kroki na schodach. Po jakiś 5 minutach byłam już sama. Próbowałam ściągnąć sobie chusteczkę z oczu, ale wszystko na nic. Po jakimś czasie spróbowałam ponownie i... udało się. Spojrzałam po całym pomieszczeniu. Zobaczyłam jakieś meble. Na jednym z krzeseł leżał telefon. Nogami kopnęłam w krzesło i telefon spadł z hukiem na ziemię.
Znieruchomiałam, ale po chwili oczekiwania usłyszałam tylko głośne chrapnięcie. Odetchnęłam i "przykopawszy" go do siebie pomału sięgnęłam po niego związanymi rękoma. Rzuciłam nim o moje kolana, a sama próbowałam rozplątać sobie ręce. Wszystko na nic. Spróbowałam sobie przypomnieć jakiś numer, ale nikogo nie pamiętałam. A na policję, pogotowie, albo straż nie mogłam zadzwonić, bo miał to zablokowane.
Przypomniałam sobie numer pewnej osoby, ale nie wiedziałam czy to dobry pomysł. Wykręciłam po omacku numer. Usłyszałam sygnał i odezwał mi się znajomy głos:
-Słucham - powiedział ziewając
-Ratunku... - powiedziałam szeptem by nie obudzić tego faceta
-Zaraz, kto mówi ?
-Sophie... Wiem że powiedziałyśmy wam żebyście do nas nie gadali, ani nie dzwonili, ale proszę cię... Pomóż mi Harry
-Ale co się stało ?!?
-Nie ważne... Przyjedź do mnie. Obok jest opuszczony dom. Wejdź do niego po cichu, a mnie znajdziesz, tylko proszę cię ... Szybko
Usłyszałam sygnał zakończonej rozmowy i ucichłam. Modliłam się bym przeżyła i płakałam. Dzisiejsza noc będzie baaardzo długa.

I co podoba się ? Dziękuję za wszystkie komentarze i wejścia na stronę... To bardzo pomaga :D

sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 19

Nie chciało nam się siedzieć w domu. Ubrałyśmy się, umalowałyśmy i byłyśmy gotowe do drogi... Na dyskotekę oczywiście. Zamykając drzwi poczułam się dziwnie nieswojo. Dawniej co tydzień wychodziłyśmy do klubu, ale teraz siedziałyśmy tylko w domu i pisałyśmy z chłopcami. Do tego czasu.
Zamówiłam taksówkę i po 20 minutach była pod domem.
-Może to jednak zły pomysł ? - powiedziałam do dziewczyn - Może zostańmy w domu i pooglądajmy jakieś filmy...
-Nie ma mowy ! - naskoczyła na mnie Jas - Musisz przestać myśleć o... No wiesz kim. Nie wypowiem tych słów, a teraz wsiadaj ! - otworzyła mi drzwi i wepchnęła do środka
Powiedziałyśmy panu kierowcy żeby zawiózł nas pod dyskotekę "7-Eleven" i zapłaciłyśmy z góry. Dojechałyśmy w tempie natychmiastowym. Podziękowałyśmy i wysiadłyśmy z samochodu.Podeszłyśmy do ochroniarza. Wpuścił nas bez problemu.
-No widzisz - zaczęła Rose - Nie musiałyśmy nawet kłamać o nasz wiek, bo debil się czegoś nałykał
-Tssa... Fajnie - skłamałam
Podeszłyśmy do barku i zamówiłyśmy sobie picie. Dziewczyny wzięły coś z alkoholem, nie pamiętam jak się to nazywało. Ja wzięłam colę z cytryną i lodem.
Nie było żadnego wolnego stolika, więc zajęłyśmy pierwszy lepszy. Zobaczyłyśmy jakiś chłopców siedzących tyłem do nas. Jasmine podeszła do nich i usiadła. Zaczęła nie patrząc na nich :
-Siemka chłopcy, można ? - dopiero teraz spojrzała na nich i zastygła
Zobaczyła Harry'ego, Lou i Zayn'a.
-Wiedziałam że to zły pomysł - spojrzałam na dziewczyny
Zauważyłam spojrzenie Louis'a i zamknęłam się.
-Co było złym pomysłem ? - zapytał jakby nigdy ten dzień w którym się pokłóciliśmy nie istniał
-Yy... Dziewczyny może wrócimy już do domu, co ? - Jasmine wstała od nich
-Tak, to dobry po.... - nie skończyła, bo Lou jej przeszkodził
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie ! - zawołał, ponieważ zaczęła iść głośna muzyka
Pociągnęłam Megan i wybiegłam z klubu. Oparłam się o drzewo zmęczona. Po chwili zobaczyłam resztę dziewczyn.
-Czy oni muszą być zawsze tam gdzie my?- spytała Rose.
-Chyba tak, ale to nie zmienia faktu, że są inne kluby w mieście i to może oni powinni zacząć chodzić do innych. Mają kasę więc nie muszą się martwić o koszty podróży. Co innego my. Ale po tym co ci zrobił- zwróciłam się do Rose.- Za nie długo będziemy chodziły gdzie tylko zapragniemy.

niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 18

Nie siedziałam nawet kiedy usnęłam. Obudziłam się jak jeszcze było ciemno. Spojrzałam na zegarek, 05:24. Próbowałam usnąć z powrotem, ale to wszystko na marne. Wzięłam szybki prysznic i wzięłam laptopa do ręki. Weszłam na TT i zobaczyłam nam coś, czego nie chciałam już widzień nigdy w życiu.

Nialler122
Co my wam zrobiliśmy że się nie odzywacie ? Czy chodzi o tą pieprzoną ciążę ?!? Sorki, ale to nie jest naszej całej piątki wina, tylko Lou... i po części Rose też. Proszę odpowiedz mi, na prawdę chce wiedzieć co zrobiłem...

Po tym co przeczytałam rozpłakałam się rzewnie. Nie mogłam wytrzymać ! To wszystko jest za ciężkie żeby to unieść.Po chwili pozbierałam się i odpisałam:

Sophiiie
PO PROSTU SIĘ NIE ODZYWAJ ! NIE MUSISZ WIEDZIEĆ CO ZROBIŁEŚ... WAŻNE ŻE WIEM TO JA I DZIEWCZYNY. NIE ODZYWAJ SIĘ DO NAS, PO PROSTU ZAPOMNIJ ŻE KIEDYKOLWIEK NAS ZNAŁEŚ, ROZUMIESZ CZY MAM CI TO JAKOŚ INACZEJ WYTŁUMACZYĆ ?!?

Od tej chwili nie obserwowałam już na Twitterze ani Niall'a, ani żadnego z tej piątki. Zobaczyłam że z 05:24 zrobiła się 7:12. Wybiegłam z pokoju jak oparzona żeby się czasem znowu nie rozpłakać. Wstąpiłam po drodze do kuchni. Mamy już nie było, na szczęście. Zobaczyłam karteczkę na lodówce.

Kochanie, przepraszam że nie masz śniadania, ale musieliśmy z tatą pilnie wyjechać do Niemiec. Przepraszam, po raz już chyba 1 000 000 i zrobię to jeszcze pewnie dużo razy, no ale cóż, taka praca. Śniadanie musisz sobie zrobić (choć i tak wiem że tego nie zrobisz), a na obiad możesz sobie coś zamówić. Pieniądze są tam gdzie zwykle.
KOCHAM CIĘ, Mama

-Tsaa... jasne - powiedziałam do siebie i sięgnęłam do szuflady ze sztućcami. Tam zawsze chowali kasę.
Wyszłam z domu zamykając drzwi i sprawdzając czy dobrze to zrobiłam. Nawet zdążyłam na autobus szkolny. Nie rozmawiamy z nimi, a już nie mam problemów. Założyłam słuchawki na uszy i czekałam aż dojadę do szkoły.
Po chwili zobaczyłam Megan i podeszłam do niej. Chwiejnym krokiem, bo chwiejnym, ale podeszłam.
-Hej, co ty tutaj robisz ? - zapytałam trzymając się drążka żeby nie polecieć na twarz - Dziś nie autem ?
-Nie... Dziś zrobiłam wyjątek, żeby z tobą na spokojnie pogadać
-Wal śmiało... - uśmiechnęłam się i usiadłam na przeciwko niej
-No więc tak... - zaczęła - Ja wiem że nie gadamy z chłopakami, ale nie jest ci ich trochę żal ?
-Mii ? Chyba sobie żartujesz ! Ja chciałabym żeby zmienili szkołę, może wtedy nasze problemy się skończą.
-Ale...
-Nie przerywaj mi - "pysknęłam" do niej - I wiesz co ? Na pewno się skończą, bo żadną z nas już nie zapłodnią !
-Jesteś chamska, wiesz o tym ?
-Uczę się od najlepszych - wystawiłam jej język i wstałam, bo właśnie podjechaliśmy pod szkołę
Wysiadłam z busa i udałam się pod klasę. Niestety oni tam siedzieli. "Dupa, i tak tam podejdę", pomyślałam. Usiadłam pod drzwiami i wyjęłam książkę. Miałam dziś zdawać z biologii i się trochę douczyć muszę, bo jak na razie to książki w ręce nie miałam od wczoraj od ostatniej lekcji. No cóż, ale wtedy jej nie używałam, bo przeżywałam mój senny koszmar. Zaczęłam czytać.
-Możemy pogadać ? - usłyszałam głos Zayn'a nad sobą
-Może by tak... Nie - uśmiechnęłam się chamsko i wróciłam do czytania
-Ale chce z tobą porozmawiać, bo nie rozumiem...
-A co ty rozumiesz chłopie ?
-Dużo
-Ojj, chyba się zdziwisz, bo jak na razie to widzę że niewiele...
-Sop, porozmawiajmy... proszę - kucnął
-Po pierwsze, czytam. Po drugie, nie mamy o czym rozmawiać. A po trzecie, tam są twoi koledzy - wskazałam na ławkę na której siedzieli - Więc idź do nich i się z nimi bujaj !
Wstałam, obeszłam go i usiadłam gdzie indziej. Tym razem na ławce. On stała tam przez chwilę jak słup soli. Chyba moje zachowanie nieźle zbiło go z tropu, jak to się mówi. Po chwili otrzepał się i poszedł do reszty tych... Yhh, już nie wiem jak na nich mówić.
Ten dzień zleciał szybko. Po szkole poszłyśmy z dziewczynami na pizze za moją (rodziców) kasę. Powiedziałam im że jestem sama w domu, a że był już piątek wszystkie od razu poszły do mnie. Już dużo razy tak było, a rodzice chyba się już przyzwyczaili do tego że nie ma ich na noc :P
Tą noc chciałam spędzić na zabawie, ale nie mogłam przestać myśleć o tym co zrobiłam. A mianowicie, czemu ja ich tak spławiłam !?!

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 17

        Poczułam jak ktoś szarpie mnie za rękę. Nie chciałam otworzyć oczu. Wciąż miałam w głowie to, że Rose nie żyje.
     -Obudź się, spóźnisz się do szkoły- usłyszałam od... Rose?
Otworzyłam oczy. Zauwarzyłam wszystkie kolory. Żadnego nie brakowało. Wyszukałam zielonego i żuciłam się jej Rose na szyję.
     -Dzięki Bogu, że nic ci nie jest- powiedziałam.- Obiecaj że nigdy tego nie zrobisz- poprosiłam.
     -Sophie, o czym ty mówisz?- spytała Jasmin
     -Nieważne, muszę się przygotować, bo zaraz się spóźnimy- odpowiedziałam wymijająco. Szybko wzięłąm rzeczy i pobiegłam do łazienki. Zimny prysznic dobrze mi zrobił. Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. Weszłam do pokoju po torbę. Zastałam tam Rose. Tylko Rose.
     -O co chodziło?- spytała.
     -O nic- odpowiedziałam.
     -Wiem, że coś się stało- prubowała dalej.
     -Bo...- zaczęłam.- Miałam sen, w którym powiesiłaś się bo jesteś w ciąży- powiedziałam.
     -Nie zamierzam was zostawiać- odpowiedziała i przytuliła mnie.- Przecież jest nas pięć i zawsze będzie. Nie zapominaj o tym, dobrze?- spytała.
     -Yhmmm- przytaknęłam.
     -Spóźnimy się- powiedziała zielonowłosa.
Szłyśmy do szkoły w ciszy. W końcu Jasmin nie wytrzymała i poprosiła, żebym im powiedziała co się stało, że tak zareagowałam. Opowiedziałam im o swoim śnie.
     -Nie, to wszystko ich wina. To przez nich Rose jest w ciąży. Nie wiem jak wy, ale ja nie chcę mieć już z nimi do czynienia- powiedziała Alice.
     -Popieram- przytaknęła jej Megan.- Pamiętacie jak było lepiej jak się z nimi nie zadawałyśmy?- spytała.
     -Macie rację- powiedziałam po chwili zastanowienia. Miały rację. Gdyby nie oni, nie byłoby tego wszystkiego.
     -Musimy sobie obiecać, że już nigdy więcej nie będziemy z nimi rozmawiać- odparła stanowczo Alice.- To jak?- spytała.- Zgadzacie się czy następna ma zajść w ciążę lub sen Soph ma ujżeć światło dzienne.
     -Tak, nie może być już więcej takich sytuacji- przytaknęła Megan.- Ja jestem za, a wy?- spytała.
     -Też- odpowiedziałyśmy chórem. Resztę drogi przegadałyśmy śmiejąc się i gadając. Nie zdążyłyśmy na pierwszą lekcję. A z racji tego, że do końca lekcji było jeszcze troche czasu posiedziałyśmy sobie i gadałyśmy o wszystkim skutecznie omijając temat 1D. Zabrzmiał dzwonek. Wszyscy powychodzili z klas. Zauwarzyłam chłopaków jak kierują się w naszą stronę.
     -Idą tu- ostrzegłam dziewczyny.
     -Boże, myśli że jak się przespaliśmy i zrobił mi dziecko to będziemy związani na cało życie- zaśmiała się Rose, kiedy ich mijałyśmy. W odpowiedzi wszystkie się zaśmiałyśmy. Mijając chłopców spojrzałam na Niall'a. Wyglądał na zdiwionego. I chyba coś go zabolało w słowach Rose. Ale już mnie to nie interesowało. Teraz już nie. Spojrzałam przed siebie.
        Po lekcjach poszłyśmy do parku. Siedziałyśmy na ławce. Znów się wygłupiałyśmy. Jasmine zaczęła nabijać się z chłopaków. Nie powiem, niektóre teksty mnie rozbawiały do łez. Przechodzili obok, więc teraz Jas zaczęła mówić jeszcze głośniej.
     -Podobno, żadna dziewczyna ich nie chce przez fanki, bynajmniej oni tak sobie to tłumaczą. Tak naprawdę chodzi o to, że chłopcy są bi- zaśmiała się, co spowodowało, że my też wybuchłyśmy śmiechem. Do naszego towarzystwa podszedł najstarszy członek zespołu.
     -O co wam do cholery jasnej chodzi?- spytał.
     -Uwarzaj ze słownictwem- ostrzegła Rose.- Dziecko powinno mieć poprawnie wychowanego ojca- dodała.
     -I kto to mówi?- do konwersacji wtrącił się Zayn.
     -Ja, kobieta w ciąży- odpowiedziała.
     -O co wam chodzi?- ponowił próbę Tomlinson.
     -Było lepiej jak się nie znaliśmy- odpowiedziałam.- To przez was jest ta ciąża i to wszystko. Ale to twoja wina, słyszysz? TWOJA!- krzyknęłam na Louis'a uderzając palcem wskazującym w jego ramię.- Gdybyś się pochamował byłoby lepiej.
     -Hej! nie wyżywaj się na nim, to nie jego wina- wtrącił Niall.
     -Nie? a co może moja!- zawołała Rose.
     -Dobra, z resztą nie ważne. Trzymajcie się od nas z daleka. My gustujemy w hetero- powiedziała Megan.
Poszłyśmy każda do siebie. Kiedy byłam już przed drzwiami domu, moje emocje wzięły górę. Po policzkach popłynęły łzy. Trzasnęłam drzwiami swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zaczęłam płakać w poduszkę. Dlaczego oni nam to zrobili?
                                                                                                                                     
Hej,
Jestem nową autorką bloga. Jeśli spodobają wam się moje bazgroły to komentujcie. Jest to pierwszy rozdział jaki napisałam i myślę, że wam się spodoba. Jeżeli tak to piszcie, jeżeli nie, to też piszcie ;) Przyjmę krytykę na klatę, jak to się mówi.
Buziaki Madi.
xx

czwartek, 17 maja 2012

Nowe ręce do pomocy :D

Mamy nową pisarkę... Jest to Madeline143 i będzie mi pomagać przy tym oto blogu. Ma ona także swoje opka, więc zapraszam do niej i mam nadzieję że nasze wspólne bazgroły "przyniosą" nam więcej komentarzy i wejść : )

poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 16

Poszłam do siebie do domu i biegiem pobiegłam do pokoju. Usiadłam na łóżku. Jak to możliwe że dwóch chłopaków z jednego zespołu mnie podrywa ? Przecież nie jestem aż tak ładna...
Wszystko się wali. Rose i jej ciąża, mi coraz gorzej idzie w szkole, a poza tym to ! Dlaczego właśnie teraz kiedy ma być koniec roku wszystko jest do dupy ?!? Czym ja sobie na to zasłużyłam ? Dobra, nieważne. Wzięłam książki i zaczęłam się uczyć. To będzie na prawdę długa noc...
Rano obudziłam się z głową na książce i wylanej kawie na dywanie. No cóż, strasznie mi się nie chciało iść do szkoły, ale niestety musiałam. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, trochę pomalowałam i byłam gotowa do drogi. Tak, do drogi, bo mi autobus szkolny odjechał i muszę teraz iść z buta :/
-Córeczko, mówiłam ci żebyś wstawała wcześniej i jadła pożywne śniadanie - moja matka jak zawsze musi się doczepić - Wyczytałam że...
-Dobrze mamo. Jutro wstanę wcześniej i zjem pożywne śniadanie, a teraz na prawdę muszę już lecieć. Jestem spóźniona - wybiegłam za drzwi i runęłam ze schodów rozwalając brodę - Szlag ! Dlaczego dziś jak mam zdawać angielski ?!?
Wróciłam do domu z zakrwawioną bluzką i oczywiście twarzą.
-Skarbie, mówiłam żebyś nie biegała...
-Dobrze mamo ! Zmienię się ! Ale proszę nie rób mi już kazań, bo tego nie wytrzymam ! - wybiegłam na górę
Przemyłam twarz i nakleiłam sobie plaster na ranę. Przebrałam bluzkę i zorientowałam się że mam 5 minut żeby dotrzeć do szkoły. A mam do niej 2 i pół kilometra !
-Mamo zawieziesz mnie...
-Jasne, wskakuj do auta - rzuciła mi kluczyki
Szybko dojechałyśmy na miejsce i ku mojemu zdziwieniu wszyscy byli na dworze, a nie w klasach jak się obawiałam. I dopiero teraz uświadomiłam sobie że miał być apel o tym jak... Yyyy. Nie pamiętam, ale szczegół z tym. Pożegnałam się z mamą i podbiegłam do dziewczyn.
-Gdzieś ty była ? - Megan naskoczyła na mnie
-Jaa ? Nie widać mojej biednej brody ?!?
-I brudnych spodenek od krwi - Jasmine
-Co ? Gdzie ?
-O - pokazała na kieszeń - Tutaj
-Kij z tym. Nikt nie zauważył że mnie nie było ?
-Nie. Od razu poszliśmy tutaj. Jakbyś zadzwoniła to byśmy ci powiedziały że w ogóle możesz nie przychodzić, bo to będzie trwało chyba ze trzy godziny - Jas umie na prawdę pocieszać ludzi cierpiących
-I do tego potem mają wystąpić chłopcy - Alice mówiła chyba o 1D, ale sama już nie wiem, taka jestem wkurzona
-Aha... Gdzie jest Rose ?
-Nie wiem - Megan, w taj samej chwili rozległ się głos naszego Dyrektora w mikrofonie
-Proszę usiąść - zrobiłam jak kazał Dyrcio - Proszę wszystkich o powagę, ponieważ to co zaraz wam powiemy może was... A zresztą zaraz wszystko wam powiedzą
Wyszedł "pies"... Przepraszam, policjant i zaczął :
-Z przykrością zawiadamiamy was że wczoraj o 01:34 w nocy doszło do poważnego wypadku jednej z uczennic tej szkoły. Otóż Rose White powiesiła się na żyłce wędkarskiej z powodu... No cóż. Ciąży. To pewnie zaskoczy...... - nie słuchałam dalej, bo łzy pociekły mi strumieniami. W głowie miałam tylko te kilka słów "Rose White powiesiła się". Nie mogłam tego wytrzymać. Wstałam i wybiegłam z tamtąd. Kilka osób obróciło się i patrzyło prosto na mnie. Nie zważałam na to "Rose się powiesiła, Rose się powiesiła, Rose się powiesiła...". Wybiegłam na chodnik, nie mogłam oddychać. Powolnym krokiem podeszłam do murku.
Tam bardzo często spotykałam się z Rose żeby poplotkować o chłopcach i w ogóle.
Poczułam ciepły dotyk na ramieniu. Spojrzałam w górę i zobaczyłam wystraszone oczy Niall'a. Wstałam i nie zważając na nic, czy ktoś patrzy czy cokolwiek innego. Przytuliłam się do niego. Odwzajemnił uścisk.
Staliśmy tak pewną chwilę. Zobaczyłam przejeżdżającą karetkę podjeżdżającą pod naszą szkołę. Oderwałam się od niego i pobiegłam pędem pod karetkę. Zobaczyłam że Jasmine zemdlała i zabierają ją teraz do katretki. Megan przytulała się do Zayn'a, który nie do końca chyba jeszcze wiedział co się stało. Widać jak słucha. Alice siedziała skulona pod ścianą szkoły. Kilka dziewczyn płakało.
Jak się to mogło stać ?!?


No i jak ? Podoba się ? Trochę dramatycznie, uśmierciłam jedną z głównych postaci tego opka, ale jak nie ma trupów to nie ma zabawy ! Żart.... Przepraszam że nie dodawałam, ale mam trudny okres w szkole i nie za bardzo mam kiedy, a teraz moja klasa pojechała do teatru. Więc trochę czasu mam, bo ja nie pojechałam. 
Dziękuję za wszystkie komentarze i oczekuję jeszcze więcej :)

środa, 25 kwietnia 2012

Rozdział 15

Szliśmy w ciszy jakieś 20 minut. Po chwili blondyn się zapytał:
-Jak myślisz, chłopiec czy dziewczynka ?
Nic nie odpowiedziałam, słyszałam tylko że się śmiałam.
-Fajne pytanie... na prawdę - przez śmiech mówiłam mu
-Co cię tak śmieszy ? - stanął i pociągnął mnie za rękę żebym też stanęła
-Tyy ! Co to za pytanie, skąd ja mam wiedzieć... Niall, a poza tym to co cię to obchodzi ?
-Chciałem jakoś rozwinąć temat... - spojrzał w ziemię (udawał skruchę)
-Ojej, biedny chłopczyk - podeszłam do niego i kucnęłam żeby widzieć jego twarz - Już się nie martw, rozwinąłeś temat i to jak bardzo - też udawałam
-Sellio ? - powiedział jak dwuletnie dziecko
Ja już nie mogłam, długo to wstrzymywałam ale już na prawdę nie mogłam. Położyłam się i śmiałam się z niego. On tylko na mnie popatrzył, podniósł brodę do góry i... poszedł sobie.
-Niall ! Gdzie idziesz chłopczyku ty mój? - wstałam
-Niall mówi że cię już nie lubi ! - odwrócił się, wystawił język i zaczął biec
Pobiegłam za nim. Na zakręcie mi zniknął, ale i tak biegłam. Zobaczyłam że już idzie, więc skorzystałam z chwili, rozpędziłam się i skoczyłam mu na barana. Nie wiem czy był na to przygotowany, ale nawet nie drgnął. Dobra, może trochę, ale ja myślałam że się przewróci czy coś, a ten... NIC !
Zaczął mnie nieść. Ja nie protestowałam, bo byłam zmęczona tym bieganiem.
-Nie jestem ciężka ? - zapytałam
-Ty ? Ciężka ? Chyba kpisz !
-Ale wiesz... jak chcesz to możesz mnie puścić - głowę przewiesiłam mu przez ramię żeby widzieć jego reakcję
-Nie muszę, chyba że chcesz - spojrzał na mnie
-... No to nieś, tylko jak cię potem będzie coś bolało to nie licz na masaż
-No niech ci będzie. Jakoś się pozbieram - oboje się zaczęliśmy śmiać
Zaraz przed domem puścił mnie i szliśmy już normalnie. W pewnej chwili zatrzymał mnie i przyciągnął do siebie.
-Yyy... Co ty robisz ? - zapytałam chociaż wiedziałam co się święci
-Nie, nic - przybliżył swoje usta do moich, lecz odsunęłam się
-Niall... - spojrzałam mu w oczy - Nie mogę... przepraszam
-Yhym...
-Niall ?
-Nie nic - znów spojrzał w ziemię (co on z tym ma, ja się pytam grzecznie !?!). Minął mnie i wszedł do domu. Czułam się trochę dziwnie ;/ Jeszcze NIGDY, NIKT nie zrobił dla mnie tyle co on, ale cóż...

Podoba wam się ? Czy nie :(
PS: Mamy pierwszy 1000 !!! Cieszycie się tak samo jak ja ?

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Przepraszam :/

Bardzo mi przykro że nie dodaję, ale muszę zająć się szkołą. Mam tyle zaległości że szok, ale no cóż... Postaram się dodać jak najszybciej. Jak na razie trochę wymyśliłam (mam to napisane na zeszycie od Geografii, matematyki i niemieckiego) i już wiecie czym się zajmuję na lekcjach ;P
Dzięki że czytacie te moje wypociny <33

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 14

Nic się ciekawego nie działo, więc wstałam z ławki i poszłam na huśtawki. Tutaj po raz pierwszy normalnie rozmawiałam z Harry'm. I dopiero teraz sobie uświadomiłam że to wszystko jest przeze mnie. Jakby dziewczyny ich nie poznały nie spaliby razem, a jakby nie spali razem to nic by takiego nie było. Tej ciąży... Nie pokłóciłabym się z Megan. Mogłam im wtedy powiedzieć "Spie*dalać stąd ! My was nie lubimy !" ale nie. Ja oczywiście musiałam ich przedstawić, a potem zgodzić się na to wszystko.
Łzy zaczęły mi kapać, kopnęłam w piasek pod moimi stopami. Poczułam że ktoś się na mnie patrzy. Po chwili usiadł na huśtawce obok. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Niall'a.
-Co ty tu robisz ?
-Nie ważne. Ty mi powiedz dlaczego płaczesz ?
-Nie ważne...
Kucnął na przeciwko mnie. Oparł ręce na moich kolanach.
-Nie powiesz mi ? - spojrzał mi w oczy
-Yyy... Nie - uśmiechnęłam się lekko i też spojrzałam na niego - Bardzo bym chciała, ale nie mogę - wytarłam oczy palcami i kontynuowałam - Lou ci powie... Kiedyś - znów spojrzałam w ziemię
-A więc to Louis ? Co on znowu zrobił ?
-No dobra, bo widzę że mi nie dasz spokoju... A więc... Pamiętasz jak "nocowaliście" u mnie ?
-Nom, pamiętam i co ?
-Wtedy Rose i Lou... no wiesz - podrapałam się po nosie, a on poleciał do tyłu
-Coooo ??? Oni ze sobą ...
-Tak, Niall ! A to moja wina !!!
-Jak to ? Przecież ty nic nie zrobiłaś...
-Jakbym się na to nie zgodziła to by nic nie było. Gdybyście wtedy pojechali do domu, nic by się nie stało, a teraz jest jeden WIELKI problem. Znaczy jeszcze nie jest taki wielki, ale jak się rodzice Rose o tym dowiedzą to będzie i to ogromny !
-Ona jest w ciąży ?
-Aleś ty kumaty jest... Tak jest w ciąży ! I to moja wina...
-Nie, nieprawda ! Gdyby tego nie chcieli nie zrobiliby tego, a więc nie masz sie o co obwiniać
-Dobra, nie mowmy juz o tym
-Właśnie, więc chodź...
-Ale gdzie ?
-Przejść się- uśmiechnął się i wziął mnie za rękę
Poszłam za nim.
-A czemu nie ma cię w szkole ?
-Skończyliśmy wcześniej
-Jasne, jasne... A tak na prawdę ?
-... Poszedłem cie szukać. Martwiłem się czemu cie nie ma - uśmiechnęłam sie pod nosem
Nie myślałam juz o Rose i Lou, tylko o tym gdzie idziemy. Bo przecież "podobno" to nie moja wina. Ciekawiło mnie tylko czemu mnie szukał, martwił się o mnie. Może mu na mnie zalezy ?... Nie to przecież niemożliwe !!! Chociaż...


No i napisałam... Są dwa, ale może jeszcze dodam jak wenę będę miała. Dziękuję wam bardzo za wszystkie komentarze, bardzo mi pomagają :D 

Rozdział 13

Wzięłam szybko torbę i wyszłam ze szkoły. Pan Canvall (pilnuje by dzieciaki nie uciekały ze szkoły) stanął przede mną i zapytał :
-A gdzie się panienka wybiera, co ?
-Idę do domu i niech pan wie że za nic mnie nie zatrzyma - minęłam go, on złapał mnie za rękę
-A może tak on razu udamy się do dyrektora panienko...
-Nie pójdę do żadnego dyrektora - wyrwałam mu swoją rękę i powiedziałam - Niech pan mówi wszystko co chce i każdemu jak pan chce, ale właśnie pokłóciłam się z przyjaciółką, drugiej rozpieprzyłam życie... Chyba, i niech mi pan nie mówi że mam zostać w tej pieprzonej szkole ! - spojrzał na mnie spode łba - Proszę - uśmiechnęłam się
-Nooo... Niech ci będzie, powiem im że strasznie cię brzuch bolał czy coś i że cię puściłem
-Dzięki wielkie panie Canvall - zbiegłam po schodach - A i jeszcze jedno. - zawołałam z dołu - Nie widział pan przypadkiem wychodzącego chłopaka ze szkoły ?
-Widziałem jakiegoś, ale nie dało się go zatrzymać. Pobiegł w tamtą stronę - pokazał ręką na lewo
-Jeszcze raz dzięki !!! I do jutra - pomachałam mu - Chyba - powiedziałam pod nosem i pobiegłam w stronę domu Rose.
Wiem że na pewno tam pobiegł, bo po pierwsze, gdyby chciał iść do domu pobiegłby w drugą stronę, po drugie na pewno chce wytłumaczyć to wszystko z nią, a po trzecie to nie powinnam się mieszać w ich sprawy, ale to moja przyjaciółka, a Louis był nieźle wkurzony, więc nie wiadomo co mu do tej głupiej pały strzeli.
Biegłam tak szybko jak tylko mogłam, ja się kurde pytam, dlaczego ona tak daleko mieszka ?!? Po 20 minutach byłam na miejscu. Zobaczyłam że Lou i Rose siedzą na hamaku i rozmawiają, ale to nie była kłótnia, Lou na nią nie krzyczał, po prostu rozmawiali jak normalni ludzie. Schowałam się za żywopłotem i próbowałam podsłuchiwać.
Co się ze mną dzieję, hym ? Najpierw sprowadzam na złą drogę ochroniarza i mówię mu żeby kłamał, teraz podsłuchuję, a co będzie za chwile ? Będę się ciąć i brać prochy ? Niee.. do tego nie dojdzie na pewno. Wstałam z kolan, odwróciłam się i zostawiłam ich w spokoju. I tak się nie długo o tym dowiem, bo Rose mi o wszystkim powie.
Poszłam do parku. Nagle zapragnęłam z kimś porozmawiać, ale nie mam z kim, bo dziewczyny siedzą jeszcze w szkole, a z rodzicami nie dam rady, bo oni w ogóle o niczym nie wiedzą. I mam nadzieję że się nie dowiedzą.

niedziela, 8 kwietnia 2012

Święta :*


Przepraszam że dopiero teraz to robię, ale nie miałam dojścia do komputera. Życzę wam smacznego jajka (nie udławcie się nim czasem xD) i bardzo mokrego Śmingusa-Dyngusa. I jeszcze raz przepraszam... a w zamian za rekompensatę jak najszybciej dodam DWA lub TRZY nowe rozdziały. 


PS.: Dziękuję że w ogóle ktoś to czyta !

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Nowość xD

Mam dla was miłą wiadomość. Zaczęłam pisać CIEKAWOSTKI o chłopcach. Możecie je przeczytać tu:

http://1dciekawostki.blogspot.com/
Jeżeli chcecie mogę też tam pisać nie tylko ciekawostki, ale również co robią, gdzie mają następne koncerty, nowe teledyski, Video Diary po prostu wszystko, wszystko o nich. Odpowiedzi w komentarzach, albo tutaj, albo na nowym blogu ;*

Rozdział 12

Nie mogę uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam od Megan. Lou dobierał się do niej na pierwszej randce !!! Nie spodziewałam się tego po nim, na prawdę. Przecież jak Rose się o tym dowie załamie się.
-Cholera - powiedziałam pod nosem i spojrzałam w lustro - Muszę z tym coś zrobić
Wybiegłam z łazienki i udałam się na górę, do chłopaków. Zobaczyłam ich jak siedzieli na ławce, a jakieś dziewczyny gadały z nimi (a raczej one gadały, a oni udawali że słuchają). Podeszłam do Lou i powiedziałam :
-Musimy pogadać
-Jasne, o co chodzi ?
-Nie tutaj... - pociągnęłam go za rękę - Choć - usiadłam na schodach, on obok mnie
-Więc...? O co chodzi ?
-Nie udawaj debila ! Dokładnie wiesz o co chodzi !
-No właśnie nie za bardzo... Więc co, powiesz mi czy n...
-Och, zamknij się ! Chodzi o tą randkę z Megan. Jak mogłeś się do niej dobierać, co ? Myślałam że jesteś zupełnie inny, ale najwidoczniej się myliłam
-Ooo... O czym ty mówisz ?!? Ja się do niej nie dobierałem, to raczej ona chciała wsadzić mi swój język do buzi, a nie na odwrót
-Tak ?!?
-Tak !
-A ja słyszałam inną wersję...
-Dowiem się co słyszałaś ?
-Że zacząłeś ją dotykać po... no wiesz gdzie i że włożyłeś jej rękę pod spódnicę !!! - aż wstałam, tak się zdenerwowałam
-Ja nic takiego nie zrobiłem ! Co ona ci nagadała ?!? To ona zaczęła mnie bajerować i mówić "chodźmy do mojego domu, rodziców nie ma". Ja jej nic nie zrobiłem !!!
-I ty myślisz że ci uwierzę ? Jeżeli tak to jesteś debil !
-No przestań...
-A wiesz ty co ?!? może zejdziemy do niej na dół i zapytamy co wtedy się stało, hym ?
-Dobrze - wstał - Choć...
Poszliśmy na stołówkę. Meg stała z jakimś chłopakiem przy ścianie. To chyba był Cody z ostatniej klasy, nie wiem za bardzo.
-Co ty jej naopowiadałaś !!! - Louis odepchnął chłopaka i zatrząsł Megan
-Jaaa ? Powiedziałam jej prawdę i tyle ! Miech wie jakim palantem jesteś !
-Ty szm.... debilko ! To przecież nie prawda. To przecież ty zaczęłaś i do tego ten tekst o tym domu ! - Meg spuściła głowę, ale po chwili ją podniosła i podeszła do mnie
-Ja nie chciałam kłamać, zrozum mnie. On mi się na prawdę podoba, a to co usłyszy za chwilę zniszczy mi całe życie, więc proszę nie mów mu o tym... Proszę
-Ale czego masz mi nie mówić ? - Lou też podszedł do nas
-Bo... - spojrzałam na Megan, przeskakiwała z nogi na nogę - Chodzi o to że Rose.... Rose powiedziała mi co się stało tamtej nocy, gdy spaliście u mnie. No i... Bo ona...
-Coo ?
"No dobra Sophie dasz radę, przecież to tylko dwa słowa" mówiłam w myślach.
-Rose jest... Ona jest w ciąży... Z tobą - Lou patrzył na mnie z niedowierzaniem
-Ale jak to ? Przecież my...
-Nie wiedziałeś o tym że zabezpieczenia pękają ? Jeżeli nie, to już wiesz
-O mój Boże - szybkim krokiem wyszedł ze stołówki, ja podeszłam do Meg
-A ty - pokazałam na nią palcem - Ty się nawet do mnie nie odzywaj, rozumiesz ? I dziewczyny chyba powiedzą to samo
Odeszłam od niej. Jedno załatwione, muszę jeszcze tylko poukładać sobie życie i będzie dobrze.



I co, podoba wam się ? Mam nadzieję że TAK <33

niedziela, 25 marca 2012

Rozdział 11

-Aaaa... po staremu, a jak u ciebie laska ? - Jasmine wydawała się bardzo spokojna, no ale cóż, ona przejmuje się tylko sobą
-Dobrze - zaczęłam grzebać widelcem w sałatce, napiłam się trochę soku
-Wiesz że Jas nam coś powiedziała ? - Alice zwróciła się do mnie, a ja się aż zakrztusiłam
-Cooo ?!?!? Jasmine wam powiedziała ? - spojrzałam na Jas która skuliła się na ławce, nie patrzyła mi w oczy - Jasmine jak mogłaś !!! Przecież nikt miał się o tym nie dowiedzieć !!! - aż wstałam, wszyscy w stołówce popatrzyli na mnie
-Ja nie chciałam, ale ja tak nie mogę Sop... Nie mogę ich okłamywać, rozumiesz to ?
-Jak ty mogłaś ?!? Przecież mówiłyśmy o tym i... no, ona nie chciała żeby ktokolwiek się o tym dowiedział, a ty to wszystko wypaplałaś
-Ale przecież my się z tego cieszymy Sophie - Alice, usiadłam a wszystkie oczy odwróciły się ode mnie
-Wszystkie ? - spojrzałam na Megan, która bawiła się telefonem - Meg ty na to nie zareagujesz nawet ? Przecież mówiłaś że ci się podoba i...
-I mówię że to palant ! - wstała i wyszła
-Megan !!! - pobiegłam za nią. Weszłam do damskiej łazienki. - Meg, co się wtedy stało ?
-Nic ! - darła się na mnie
-Na pewno ? - odwróciłam ją w swoją stronę
-No dobra powiem ci. Bo chodzi o to że....

Wiem że krótkie, ale chce was trochę potrzymać w niepewności ;D 

poniedziałek, 19 marca 2012

Ważne =)

Jeżeli macie jakieś pytania lub zastrzeżenia możecie pisać je w komentarzach lub wysyłać na adres :
Dagmar.Abbey@gmail.com
W tytule wpiszcie "Opko" lub coś w tym rodzaju
Możecie pisać też swoje pomysły na ciąg dalszy xD


Bardzo dziękuję za tyle wyświetleń. Jestem tym mile zaskoczona o_O

Rozdział 10


Rozmyślałam o tym i o tamtym. Louis przecież nie może… no dobra, może być ojcem, ale nie w tym wieku.
I nie z Rose. Powinien chyba mieć KIEDYŚ w odległej przyszłości dziecko, dzieci z Megan. Bo przecież do niej zarywał i zaprosił ją do tej kawiarni. A ja głupia nawet nie zapytałam jak tam po ich randce. Zresztą to już nie jest ważne. Ważne jest to że jak rodzice Rose się o wszystkim dowiedzą to najpierw zabiją Rose, a zaraz po niej Lou. No ale cóż takie życie.
Wyszłam z pod prysznica, wysuszyłam włosy i poszłam spać. Miałam nadzieję że to tylko głupi sen i jak się obudzę to nikt nie będzie w ciąży i wszystko będzie tak jak kiedyś. Łudzić się zawsze można, nie ?
 Nie
mogłam usnąć, a jak już usnęłam to śniły mi się jakaś setka dzieci, które drą się w niebogłosy. Obudziłam się cała mokra i postanowiłam już nie spać. Była godzina 4 nad ranem, a ja oglądałam TV i zajadałam się
jabłkiem.
Nie wie nawet kiedy usnęłam. Cały następny dzień przeleżałam na sofie, oglądając jakieś głupie kreskówki i MTV. Wieczorem umyłam włosy i poszłam spać. Rano obudziła mnie mama i zapytała czy nie zapomniałam że dziś jest szkoła. Ja szybko zeskoczyłam z łóżka i pognałam do szafki z książkami. Szybko spakowałam wszystkie książki do torby i poszłam się trochę umalować. Uczesałam sobie koka i ubrałam nasz NOWY mundurek szkolny. Ja się pytam: PO CO NAM TO, HYM ?!? Co im nie pasuje w naszym codziennym ubiorze ?
 Zbiegłam na dół i porwałam jednego naleśnika które mama smażyła.
-Paa mamo
-Pa, ucz się dobrze
-Hahaha… Zabawne

Zeszłam po schodach i pobiegłam w stronę szkoły. Autobus mi już pewnie uciekł i nie miałam nawet zamiaru
tego sprawdzać. Po 15 minutach byłam pod szkołą. To mój nowy rekord, bo tak normalnie to chodzę 40 minut… WOW po prostu :D
Poleciałam pod klasę i usiadłam zmachana na podłodze.
-Hej stara, widzę że się zmęczyłaś… - Megan usiadła obok mnie. Ja starałam nie parzyć jej w oczy, bo wtedy bym wybuchnęła że Rose jest… nawet nie chce o tym myśleć co by zrobiła.
-Yhm, cześć. Nom trochę się zmachałam, bo zaspałam i musiałam z buta iść
-Ojj moje ty biedactwo. Choć do nas na ławkę – wstała i wyciągnęła do mnie rękę
-Wiesz co, nie… spotkamy się w stołówce, ok. ?
-Jasne, ale… nic ci nie jest ?
-… Nie, wszystko w porządku
-Aha, to dobrze. A właśnie, nie wiesz czemu nie ma Rose w szkole ?
-Yyyy… pewnie jest chora – i to bardzo i to bardzo – czy coś. Nie wiem
-A, spoko. No to do zooba – posłała mi całuska
-Nom, pa – odmachałam palcami i wstałam bo zobaczyłam pana idącego w moją stronę. Na pierwszych czterech lekcjach nie uważałam tylko rysowałam coś po zeszycie. Zarobiłam jedynkę z Angielskiego bo nie wiedziałam jakie pytanie zadała mi pani. No cóż zdarza się. Po piątej lekcji poszłam na stołówkę gdzie miałam spotkać się z dziewczynami. Miałam tylko jedną nadzieję… Że Jasmine nic nie wypaplała żadnej z dziewczyn, bo wtedy to bym ją chyba zabiła. Teraz idę chwiejącym się krokiem do stolika przy którym siedzą dziewczyny.


No i jest... kolejny rozdział :D

sobota, 17 marca 2012

Rozdział 9

Wyszłam na dwór, by ciemno. Sięgnęłam do kieszeni po telefon i wybrałam numer. Do Louis'a. Nie odbierał, Niall też nie. Zayn i Liam mieli wyłączone telefony.
-No co jest do cholery !?! - zaklęłam pod nosem
Wybrałam moją ostatnią deskę ratunku, Harry'ego. Usłyszałam dwa sygnały, a zaraz po tym w telefonie odezwał się KOBIECY głos:
-Halo ?
-Dzie... dzie... Dobry wieczór, z kim mam przyjemność rozmawiać ?
-To z kim ja mam przyjemność rozmawiać ?!?
-Yyy, Sophie
-Aha, Sophie.... Dużo o tobie słyszałam. Ja jestem Gemma, starsza siostra Hazzy. Już ci go dam, zaczekaj chwilkę
-O...OK - usiadłam na schodach i czekałam
-Hej Sop, coś się stało ???
-Nie, to znaczy tak. Ale to nie ważne. Jest gdzieś koło ciebie Lou ?
-Niee?! Jest u rodziny tak samo jak w każdą sobotę. Co on znowu zrobił ?
-Nie nic, ale nie mogę się do niego dodzwonić. Myślałam że coś wiesz...
-Nie, przykro mi. Pewnie jest na jakiejś imprezie i nie słyszy telefonu
-Tak, może. Ok Harry ja już kończę, dzięki.
-Nie ma za co, paa
-No hej... - wyłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do kieszeni. Wstałam i zamiast iść do dziewczyn wyszłam za bramkę. Szłam chodnikiem i rozmyślałam.. To wszystko co się stało, to przecież jest.... niemożliwe ??? No wiem pewnie myślicie teraz "Ona o niczym nie wie" ale to nie jest prawda. Rose przecież jest odpowiedzialna, nie spodziewałabym się po niej czegoś takiego. Po Megan już bardziej, ale Rose ?!?
Rozmyślając tak doszłam do domu. Weszłam do środka i ściągnęłam conversy. Poczułam miły zapach ciastek i gorącej czekolady. Weszłam do kuchni.
-Hej mamo. Po co to robisz ?
-Ale co robię ???
-No wiesz, pieczesz ciasteczka ?!? Czekolada ? Przecież to nie w twoim stylu...
-No tak, ale kobiety zmienne są, prawda skarbie ? A ty o tym wiesz na pewno
-Może troszkę, ale ty... Dobra nie ważne, jak coś to jestem u siebie
-Dobrze skarbie
-Yhm - wzięłam jedno ciasteczko i kubek z gorącą czekoladą i udałam się do siebie. Usiadłam na parapecie i włączyłam laptopa. Weszłam na TT i FB. O dziwo nie było żadnych wiadomości, więc wyłączyłam go i położyłam się na łóżku. Wypiłam czekoladę i poszłam pod prysznic.


Trochę dziwny ten rozdział, bo weny brak... ale coś wydukałam.
A wam, podoba się czy nie ??? Jk chcecie żeby były jakieś zmiany to piszcie. Dziękuję za wszystkie komentarze :D

wtorek, 6 marca 2012

Rozdział 8

Zeszłam na dół, ale to chyba nie był za dobry pomysł. Chłopcy zaczęli grać w prawda, wyzwanie lub ZBOK!!!, rozumiecie ?!?!? Na początku nie chciałam grać, ale przekonali mnie... i przekonali mnie też do tego żebym wybrała ZBOKA!!! Kazali mi pocałować każdego chłopaka zaczynając od Zayn'a, a kończąc na Niall'u. Nie zrobiłam tego, więc musiałam coś zdjąć z siebie. Zdjęłam skarpetki, ale Lou musiał oczywiście wypalić że zaczynamy się rozbierać od góry, a nie od dołu.
-Cooo !!! - zawrzeszczałam - Chyba cię pojebało chłopczyku że się rozbiorę !
-Nie, jeszcze nie... - zabiję go, kiedyś go zabiję - Haha. A więc, rozbierasz się ?
-Ciekawe co powie na to twoja dziewczyna, jak się dowie o tym co tutaj mówisz, co ?
-Nie dowie się, bo jej nie mam - krowa mi język wystawiła, noo - I co łyso ci ?
-Dobra koniec tej konwersacji - Liam-jedyny tutaj normalny-przerwał jak miałam mu już coś odpowiedzieć - Jak nie chce to niech się nie rozbiera, OK ?
-Niee ! - Hazza, Louis i Zayn powiedzieli jednocześnie - No widzisz, jest przegłosowane. Ściągaj koszulkę - Lou, znowu
-Nie powiedziałeś co mam ściągnąć, więc... - ściągnęłam pod bluzką stanik i rzuciłam do niego - Proszę - uśmiechnęłam się
Zayn zagwizdał, a dziewczyny patrzyły się na mnie w osłupieniu. Po 40 minutach gry Zayn siedział w bokserkach, Niall w bokserkach i koszulce, a reszta nie miała tylko koszulek.
-Ejj... - zaczęłam Rose - Jest już po północy, a mi się już trochę chce spać, więc... A właśnie - zwrócilam się do chłopców - Gdzie będziecie spać jak Sophie ma tylko cztery pokoje ? No i jeszcze pokój rodziców, ale on jest pod kluczem.
-No cóż, a może by tak podzielić nas - Harry pokazał na wszystkich - i zrobić tak, żeby dziewczyny spały z chłopakami ?
-Nie... - Ja
-Tak... - Reszta
-Co ??? Was już porąbało do końca ?!?! - miałam tego dość. Co oni jeszcze wymyślą?!?!? - A zresztą, róbcie co chcecie, ale ja mówię jedno. Rano nie chce mieć poplamionej pościeli, zrozumiano ?
-Haha... Czy ty myślisz że my byśmy z nimi... - Megan. Kiwnęłam do niej głową - Żartujesz sobie chyba ?
-Nie i dlatego was ostrzegam - uśmiechnęłam się i wstałam z podłogi na której dotychczas siedziałam - To jak śpimy, hym ?
-Może my wybierzemy z którą dziewczyną chcemy spać, a wy się na to zgodzicie, hym ? - Zayn
-Tak - Alice
-Nie ma tak ! Dlaczego ? - Rose odezwała się po długim milczeniu
-No bo... - zaczął Harry - Wy nas bardzo nie znacie, a my szybko was poznajemy - uśmiechnął się
-Haha... Róbcie co chcecie, mi to wisi - Powiedziałam i usiadłam na sofie
Chłopcy naradzali się chwilę w kuchni, a potem podeszli do nas.
-A więc tak... - Liam - Ja śpię z Alice...
-Rose ma chłopaka - powiedziałam
-Tak naprawdę, to już nie mam - spojrzała w podłogę
-Tak mi przykro... On nie był ciebie wart - przytuliłam ją do siebie - Kontynuuj - zwrócilam się do Liam'a
-Harry z Megan, Zayn z Jasmine, Lou z Rose, no a ty... z Niall'em. Tylko on został tobie
-Spoko, to dobrze że z nim, a nie Lou - pokazałam mu język - No to ok, wybierzcie sobie pokoje i do spania. Dobranoc - wstałam z sofy, pomachałam im palcami i poszłam na górę
Po chwili przyszedł Niall. Chwilę gadaliśmy, a potem przerwało nam to straszne gradobicie za oknem. Po chwili doszły do tego pioruny.
-Niall - spojrzałam na niego - Wiem że pewnie weźmiesz mnie za jakąś wariatkę czy coś, ale ja... Boję się burzy
-Sophie, to nic złego bać się burzy. No choć tu - machnął na mnie ręką, a ja wtuliłam się w niego. Tak pięknie pachniał, mogłabym tak leżeć wieki. Nawet nie wiem kiedy usnęłam.
Obudziłam się rano nadal wtulona w jego ciepłą klatkę piersiową, był odkryty. Pomału podniosłam się z łóżka i przykryłam go kołdrą. Zeszłam na dół i spojrzałam na zegarek. 9:06. Wszyscy jeszcze chyba spali, bo nie słyszałam żadnych odgłosów. Postanowiłam zrobić im śniadanie. Później ubrałam się i uczesałam, zrobiłam mały makijaż, no i oczywiście umyłam się. Wyszłam an górę. Po 11 wszyscy już byli na dole i zajadali się kanapkami.

***Miesiąc później***
Rodzice już wrócili. Trzy tygodnie temu.Oczywiście nie obyło się bez tego dlaczego nie zrobiłam prania i czemu nie sprzątałam w pokoju, ale oprócz tego to nic poważnego. Teraz siedzę u Jes i strasznie się nudzę. Ona gada cały czas z Zayn'em, bo zaczęła-i teraz mi nie uwieżycie- "randkować". Mówią że nie są parą tylko przyjaciółmi-pewnie już mają to za sobą, ale nie wnikam-a wszyscy im przytakują. O, właśnie przyszła Rose cała zapłakana i rozmazana.
-Skarbie, co się stało ? - zapytałam pomagając jej ściągnąć płaszcz przeciwdeszczowy
-Ja to zrobiłam... Jestem taka głupia, ale on mi się podobał, nadal podoba - mówiła jak nakręcona
-Ale o kogo chodzi... To przez Mick'a płaczesz ?
-Nie. Gybym nie była taka głupia nigdy by do tego nie doszło. A ty Sophie mówiłaś że to zły pomysł żeby z nimi spać, ale byłam nim zaślepiona. Tak strasznie zaślepiona.
-Nie mów mi że...
-Tak, zrobiłam to !!! - zaczęła krzyczeć przez łzy - Zrobiłam to !!! A teraz żałuję, bo... - nie mogła złapać oddechu, rzuciła tylko w moją stronę swoją torebkę i skuliła się na kanapie w salonie Jes.
Zaczęłam grzebać jej po torebce- wiem że tak nie ładnie, ale gdybym tak nie zrobiła to bym się o niczym nie dowiedziała- i znalazłam to. To po czym tak strasznie płakała. Test ciążowy. Rose po prostu była w ciąży.
-Rose... ty... - teraz to ja nie mogłam wydusić z siebie słowa. Po krótkiej chwili ogarnęłam się, przecież muszę jej pomóc - Ale nie martw się, one nieraz szwankują, no i... wiesz... to nie musi być prawda - spojrzała na mnie jak na idiotkę
-Osiem testów... Osiem ! A poza tym jest tam jeszcze papierek od ginekolożki, zobacz sobie !
Wyjęłam drżącymi rękami kawałek papieru i zamarłam.
-Czwarty tydzień ciąży. Wszystko w normie. - zaczęłam czytać na głos - Proszę przychodzić co dwa tygodnie na wizytę czy wszystko rozwija się sprawnie.
-O cholera... I co ty z tym zrobisz ? - Jessica
-Jest... - Ja
-Przecież jesteś taka młoda...
-Jes...
-No i przecież Lou jest...
-Jessica zamknij się !!! Ile można ci to powtarzać, co !?!?! - zamilkła, ja pokazałam jej żeby przytuliła ją - Ja zaraz wracam dziewczyny, tylko wykonam jeden telefon...


I jak się podoba ??? Musiałam dodać coś takiego, żeby dodać trochę niepokoju i w ogóle... i dzięki za komentarze i odsłony tego bloga. Nie wiem co bym bez was zrobiła... :D