piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 29

***Oczami Sophie***
Rano obudziła mnie mama. Miałyśmy się razem wybrać na zakupy do centrum handlowego po różne rzeczy do domu. Było dosyć fajnie. Dużo się śmiałyśmy, gadałyśmy i te inne sprawy, ale do czasu. Zauważyłam na wystawie bardzo fajne buty i zapytałam czy mogłybyśmy wejść do środka. Wiedziałam że się zgodzi, bo uwielbiała chodzić po sklepach z butami. Weszłam w trzeci rząd i znalazłam buty. Ubrałam jednego i wstałam, chcąc zobaczyć się w lustrze.
-Ślicznie wyglądasz córeczko... - mama stanęła za mną - Te buty do ciebie pasują - uśmiechnęła się szeroko
-Tak wiem, ale ja nie za bardzo lubię chodzić w butach na obcasach... - spojrzałam na mamę, a potem na buty - Ale chyba zmienię zdanie, bo one są ba...
-Sophie czy to nie Harry? - mama wskazała na czerwone siedzenie na którym siedział Hazza wpatrując się w jakąś dziewczynę z uśmiechem
-Yyy.. .Zaraz wracam mamo, ok? A ty przez ten czas możesz zapłacić... - wręczyłam jej pudełko z butami i poszłam w stronę Harry'ego - Hej... - zagadałam do niego - Co ty tutaj robisz?
-Sophie? Przecież ty jesteś chora! - zawołał i szybko wstał
-Nie... Znaczy byłam, wczoraj... Ale dzisiaj już nie... Jak widzisz... Z kim tu jesteś? - zapytałam i podeszłam bliżej niego, odsunął się
-Z... Kuzynką - spojrzał na mnie niepewnie
-Aham... Fajnie - uśmiechnęłam się udawanym uśmiechem - Może mnie z nią poznasz?
-To nie jest dobry pomysł...
-Dlaczego?
-Bo nie jest zbyt miła dla moich... dobrych koleżanek... - odwrócił wzrok
Mój uśmiech zszedł mi z twarzy. Spoko,przecież jest wszystko okej, co nie? To jego kuzynka, z którą nie chce mnie poznać... Ale powiedział dlaczego, chyba ;/
-Skarbie jak wyglądam w tych butach? - blondynka o brązowych oczach podeszła do nas - A tak w ogóle to za kogo się uważasz że podchodzisz do mojego chłopaka, co?
-Chłopaka... -do oczu napłynęły mi łzy, ale wytarłam je i uśmiechnęłam się lekko - Wiesz co, przepraszam... Przepraszam że do niego podeszłam... - spojrzałam na niego - Po prostu nie mogłam się powstrzymać widząc tak wielką gwiazdę... Bawcie się dobrze... - odwróciłam się na pięcie i wyszłam ze sklepu, ale w środku mnie buzowało
Znalazłam mamę i powiedziałam jej żeby skończyła zakupy sama, a ja wrócę do domu na nogach. Wychodząc ze sklepu zauważyłam Harry'ego i... tą blondynę. Nie spojrzałam w tamtą stronę, bo wiedziałam że się rozpłaczę. Gdy dotarłam do domu łzy pociekły samoczynnie. Od razu pobiegłam na górę, ale poślizgnęłam się na schodach i spadłam z powrotem na sam dół.
-Cholera! Dlaczego ja! Czemu ja mam takie cholerne nieszczęście w miłości! - siedziałam pod schodami i krzyczałam ze złości, z oczu leciało coraz więcej łez
Poszłam do łazienki i spojrzałam na umywalkę. Leżała tam żyletka.Nie wiedziałam co chce zrobić... Aż do tamtego czasu...

Dobra... Nie wiem co mnie tak naszło na nagłe zabijanie każdego... Nie miejcie mi tego za złe, takie dni ;/ A tak wgl to chcecie żebym coś zmieniła? Może macie typy co do C.D.? Jak tak to pisać, na pewno wezmę wszystko pod uwagę =D

wtorek, 27 listopada 2012

Rozdział 28

*Miesiąc później*
-Sophie, uspokój się... Już, cicho...- mama uspokajała mnie
-A...ale...
-Nie przejmuj się czymś takim, na prawdę... Nie ma o co płakać, to w końcu przejdzie... W końcu on jest gwiazdą, a ty... No cóż, zwykłą dziewczyną... - zadzwonił dzwonek - Proszę!  
Usłyszałam dziewczyny i szybkim ruchem wytarłam oczy. Dziewczyny o niczym nie wiedziały. Nie wiedziały że po tym jak prasa dowiedziała się o mnie i Harry'm wszystkie dziewczyny mnie znienawidziły. No dobra, olewałam to, ale ile można wysłuchiwać że ja nie powinnam z nim być, ponieważ jestem dziwaczką. 
A poza tym... Przez ten miesiąc wiele się zmieniło. Tata zdradził mamę i wyprowadziłyśmy się od niego. Mieszkamy w ekskluzywnym mieszkaniu, blisko chłopaków i na prawdę jest o wiele lepiej, ale ja nigdy nie myślałam o tym że rozbiję mi się rodzina. Ale to nie o to tutaj chodzi...
-Hej Sop... - To co, idziemy do chłopaków czy nie? - Rose oplotła mnie ręką i spojrzała w oczy, odwróciłam wzrok
-Ojej, to dzisiaj? Kompletnie o tym zapomniałam... - chłopcy robią imprezę i my oczywiście mamy na niej być, ale mi to totalnie wypadło z głowy - Chyba nie idę...
-Ale jak to?!? - Megan uklękła przede mną - Przecież musisz iść! 
Pokiwałam znacząco głową.
-Będzie tam wiele dziewczyn... Gdy ciebie nie będzie, będą podrywały Harry'ego... - Meg spojrzała na mnie 
-Dziewczyny na prawdę... Widzicie jak ja wyglądam? - podniosłam ręce w górę - Cały dzień siedziałam w piżamie, opychałam się słodyczami i oglądałam telewizję... A poza tym nie jestem przygotowana... Proszę, idźcie beze mnie, a chłopakom powiedzcie że jestem chora, albo coś... Na pewno nie będą mieć mi tego za złe, a nawet gdyby tak było to szybko im przejdzie
-... No dobra... 
-Ale to ostatni raz! - Alice pogroziła mi palcem
-No dobrze... A nie może być przed? - uśmiechnęłam si do nich
-Nie! - powiedziały chórem, uściskały mnie na pożegnanie i wyszły, a ja czym prędzej poszłam położyć się do swojego pokoju

***Oczami Rose***
Przyszłyśmy do Sophie żeby zabrać ją do chłopaków na bibę, a ona mówi że nie idzie. No jak tak można, ja się pytam! Teraz idziemy już 10 minut i za chwile tam będziemy... Trzeba tylko wymyślić jeszcze co powiemy chłopakom jak o nią zapytają... ;/
-A może że jest w szpitalu? - Alice przeskoczyła przez kałużę, jak na początek wiosny jest bardzo mokro i brzydko
-Wypluj to idiotko! - Megan uderzyła ją w tył głowy - Nie życz nikomu co tobie niemiłe! 
-No dobra, ale nie musiałaś mnie bić żeby to powiedzieć! - Al oddała Megan, a ta wkurzyła się na maxa
-Dobra, dość! - uspokoiłam je - Po prostu powiemy im że jest chora i leży w łóżku... A poza tym to niedawno jej rodzice rozwiedli się i może nie mieć ochoty za zabawę... 
Potem nie mówiłyśmy już nic do siebie. Aż do przyjścia do chłopaków. Grzecznie zadzwoniłam i czekałam aż drzwi się otworzą-no cóż, mogłyśmy sobie otwierać drzwi same, ale coś mnie pokusiło
-No cześć! - zawołał Lou do dziewczyn i pocałował mnie w policzek - Aa... Czy nie jest was za mało? - spojrzał po nas
-Tak, Sop źle się czuła i nie mogła przyjść... - skłamałam
-To jest chora czy nie mogła przyjść? - Zayn wszedł mi w słowo
-I to i to! - powiedziała Jas i weszła do środka
Usiadłam na ogromnej sofie i gadałam z Alice. Reszta dziewczyn gdzieś się rozproszyła, a nam się nudziło, więc gadałyśmy o byle czym. Po jakiś 20 minutach zaczęłam się nudzić i poszłam po jakieś picie. Nalewając sobie sok pomarańczowy zauważyłam Hazzę i chciałam do niego podejść, ale zobaczyłam że on... Całuje się z jakąś dziewczyną. Przez nieuwagę stłukłam szklankę, ale nikt nawet na mnie nie spojrzał. Szybkim ruchem wyciągnęłam telefon i nagrałam go. Przecież Sophie musiała się o tym dowiedzieć! Ale jeszcze nie teraz, to nie czas na takie rzeczy. 
Szybkim krokiem podeszłam do drzwi i otworzyłam je. 
-A ty gdzie idziesz? - Louis złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie
-Nie czas na żarty! - odepchnęłam go
-Ejj... Co się stało?
-Nic... Nie ważne...
-Owszem... Ważne... Rose, proszę, powiedz mi o co chodzi - uśmiechnął się do mnie i usiadł na schodach
No i powiedziałam mu. Nie wierzył mi, ale pokazałam mu filmik. Razem ustaliliśmy że powiemy o tym Sop jak najszybciej... Przecież Harry nie może sobie mieć-ot tak!-kogoś na boku. 

No kurde... Co jest z wami? Czy ja źle piszę, albo coś? No proszę was! A tak wgl to jak się podoba? Wiem, teraz to Hazza jest najgorszy, ale to nie moja wina... To przez wenę twórczą :P

czwartek, 15 listopada 2012

Rozdział 27

-Puść ją, bo będzie po tobie... A ty Sophie, podejdź tu do mnie i powiedz temu frajerowi że nie jest wart niczego i nikogo!- facet wycelował w nas
-Nie rozkazuj jej... - powiedział Harry trzymając mnie za rękę
-Sam chciałeś gówniarzu... - po tych słowach usłyszałam strzał, po chwili Harry leżał już na ziemi w kałuży krwi...
********************************************************************************
Obudziłam się zlana potem. Wzięłam zegarek do ręki, 2:47. To był sen... To był tylko cholerny sen! Spojrzałam obok siebie, Harry spał wtulony w kołdrę. Położyłam się koło niego i wpatrywałam się w sufit.
-Teraz na pewno nie usnę... - powiedziałam do siebie i wstałam z łóżka
Zeszłam do kuchni. Wzięłam szklankę i nalałam sobie do niej wody z kranu. Na półce znalazłam jakiś lek przeciwbólowy i zażyłam go. Myślałam że głowa zaraz mi eksploduje. Podeszłam do drzwi wejściowych i sprawdziłam czy są zamknięte, nie były. Cofnęłam się o krok i wpadłam w lampę. Krzyknęłam. Wystraszyłam się i pobiegłam do góry, patrząc cały czas do tyłu czy ktoś za mną nie idzie. Wpadłam do pokoju jak burza i obudziłam Harry'ego.
-Harry... Czy zamykaliście drzwi gdy szliście na górę? - zapytałam drżącym głosem
-Tak, sam je zamykałem. Ale o co chodzi? Coś się stało? - zapytał przecierając oczy
-Bo właśnie... Te drzwi są otwarte... - spojrzałam na niego zdenerwowanym wzrokiem
-To może któryś z chłopaków wyszedł na dwór i zapomniał zamknąć drzwi... Nie wiem... Ale tutaj nic ci się nie stanie - przytulił mnie do siebie
-Harry, ale ja się boję... - powiedziałam, łzy zaczęły mi kapać samoczynnie
-Ejj, ejj... - spojrzał mi w oczy - Nie płacz...
-Ale to mnie już przerasta, rozumiesz? Nie wytrzymuje nerwowo... Może to dla was błahostka, ale ja cały czas go widzę... On mi się nawet zaczął śnić i przypomniało mi się dzieciństwo...
-A co się sta... - nie skończył, bo usłyszeliśmy z pokoju na przeciwko straszny krzyk, krzyk Rose
Szybko wypadłam z łóżka i pobiegłam tam. Zobaczyłam Louis'a, który stał w samych bokserkach pod ścianą i Rose, która była cała we krwi.
-Coś ty jej zrobił?!? - spojrzałam na Lou z pod oka
-Nic... Na prawdę... Było wszystko w porządku, ale potem zaczęła wrzeszczeć, ja jej na prawdę nic nie zrobiłem... Nic jej nie jest? - spytał i podszedł do mnie
-Co ja jestem lekarz idioto!?! Skąd mam wiedzieć! - podeszłam do niej i przytuliłam ją - Już, spokojnie... Zaraz pojedziemy do szpitala, wszystko będzie dobrze... - zaczęłam mówić cichym, stłumionym głosem
Nawet się nie obejrzałam, a wszyscy byli w tym jednym pokoju i patrzyli co się dzieje.
-Nie patrzcie tak, noo! Trzeba ją zawieźć do szpitala!
Po 20 minutach byliśmy w szpitalu, ja, Harry, Louis i Rose. Reszta została w domu. Pielęgniarka wzięła ją na  blok operacyjny, a nam kazała czekać na korytarzu. Po godzinie pani pozwoliła mi do niej wejść, Rose płakała. Wiedziałam co się stało, tylko na nią spojrzałam.
-On umarł... Nie żyje... On nie żyje! - krzyknęła i rozbeczała się na dobre
-Wiem, wiem... Ciiiicho, proszę. Uspokój się, wszystko będzie dobrze... - mówiłam jej, ale wiedziałam że dobrze na pewno nie będzie
Przez 10 minut siedziałam z nią przytulona i nie powiem, też mi się zachciało płakać. Potem Rose usnęła, a ja wyszłam z sali.
-I co się stało? - chłopcy doskoczyli do mnie
-Nic... - powstrzymywałam łzy - Ona... Poroniła... Louis przepraszam... - spojrzałam na niego, ale on zjechał po ścianie i schował głowę w dłoniach
Nad ranem wróciliśmy do domu. Znaczy się, ja i Harry. Louis powiedział że przy niej zostanie, a jak będzie można ją wypisać to zadzwoni. Gdy reszta dowiedziała się o tym... No cóż, przyjęli to... Z dezaprobatą :/

Nie wiem... Podoba się czy mam coś pozmieniać? :) Komentarze, komentarze i jeszcze raz komentarze czy to lubicie *.*

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 26

Rano obudziłam się sama w łóżku. Hazzy nie było. Spojrzałam przez okno. Świeciło słońce, było bardzo ładnie. Zaszłam na dół, tam też nikogo nie zastałam. Zrobiłam sobie tosty, nalałam soku pomarańczowego i wyszłam przed dom. Usiadłam na huśtawce i rozmyślałam gdzie wszystkich wywiało.
-Smacznego - powiedział ktoś za moimi plecami
Zlękłam się i aż upuściłam talerz na trawę, rozbił się. Odwróciłam pomału głowę i zobaczyłam faceta ubranego w czarne dżinsy i koszulę. To był ten facet, który przywiązał mnie do krzesła. Wstałam, ale nie trwało to długo, ponieważ przewróciłam się na klombie, porośniętym trawą i różnymi chwastami-no cóż, to dopiero początek wiosny, więc nie ma się co dziwić że nie ma tam kwiatów. Wszedł przez bramkę i podszedł do mnie.
-Widzę że ostatnim razem się wycwaniłaś i mi uciekłaś... Ale nie martw się, przez chwilę cię obserwowałem i wiem gdzie, co i kiedy, chciałabyś robić
-Nic o mnie nie wiesz! - zakrzyczałam
Próbowałam się ponieść, ale czułam się jakbym ważyła ze 400 kilogramów i nie mogła ruszyć dupy z miejsca.
-Wiem więcej niż ci się wydaje, mała... - podniósł mnie za koszulkę i przystawił blisko siebie - A teraz zrobimy tak... Wejdziesz ze mną do domu i poczekamy razem na twoich przyjaciół. Gdy przyjdą oświadczysz im że idziesz ze mną... Wymyślisz coś... Na przykład, że jesteś we mnie na zabój zakochana, ale nie mogłaś im o tym powiedzieć, albo coś w tym rodzaju, zrozumiałaś?
Pokiwałam lekko głową. Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. "Wiedziałam że tak będzie, że coś mi się stanie..." myślałam sobie. "Idiotko dlaczego nie posłuchałaś przyjaciół i nie poszłaś na policję!?! Jesteś debilką!".
Mężczyzna pchnął mnie ku drzwiom.
-No już... Chyba nie będziemy tu marznąć i wejdziemy do domu, co?
Lekko otwarłam drzwi. Kazał mi usiąść przy stole, sam usiadł z drugiej strony. Wyciągnął się przed siebie i wpatrywał się we mnie bez opamiętania.
-Wiesz co? Nie wiedziałem że to kiedyś komuś powiem, ale podobasz mi się... - zaczął się śmiać - Jak na gówniarę to niezła z ciebie laska...
-Czego ty ode mnie chcesz? Pieniędzy? Moi rodzice zapłacą ci każdą cenę, tylko proszę nie rób mi krzywdy... - mówiłam przez łzy
-A czy koś powiedział że ci zrobię krzywdę? Nie... Ja po prostu chce się fajnie bawić - uśmiechnął się szyderczo - Gdzie masz tu kibelek? Coś mnie ciśnie
-Tamte drzwi... - pokazałam mu palcem z myślą że jak tylko tam wejdzie, ucieknę
-Dziękuję... Ale ty możesz mi zwiać, nieprawdaż? - wyciągnął kajdanki z kieszeni - Choć ze mną... - pociągnął mnie i po chwili byłam przypięta do drążka w kuchni - Nie ruszaj się skarbie... - musnął moje usta swoimi, a ja nie zastanawiając się ani chwili oplułam go - Nie wypada tak mojej damie...- dał mi w twarz i wycofał się do łazienki
Policzek pulsował mi z bólu, ale nie mogłam tak stać bezczynnie. Niedaleko mnie leżał telefon. Spojrzałam na drzwi... Jeszcze tam siedział. Szybkim ruchem wyciągnęłam dłoń po telefon, ale zabrakło mi kilku centymetrów, by go dostać. W tym samym czasie usłyszałam podjeżdżający pod dom samochód i śmiech Niall'a. Wrócili! Oni wrócili! Pomogą mi, a jego odstawią na policję!
Ktoś złapał mnie od tyłu, a moją rękę która wciąż była wyłożona na blacie w celu dostania się do telefonu została szybkim ruchem z powrotem przywrócona do "dawnej" pozycji. Facet odpiął mnie i posadził na krześle.
-To teraz tylko czekamy aż wejdą do domku - uśmiechnął się i zajął swoje miejsce
Usłyszałam że ktoś wkłada klucz do drzwi, jednak one były otwarte. Chyba się rozbierali, bo słychać było ich przytłumione głosy.
-Ale Sophie będzie mieć radochę jak to zobaczy - Louis powiedział i wszedł do salonu
Zobaczył najpierw mnie całą zapłakaną, a gdy zrobił trzy kroki do przodu zobaczył tego palanta.
-O kurwa... - wyrwało mu się
-Lou, co się sta... - Megan stanęła koło Louis'a i przyglądała się mi
Po chwili reszta też to zobaczyła. Harry'ego z nimi nie było. Wstałam i zaczęłam iść w ich stronę, ale mężczyzna złapał mnie i przyłożył coś do głowy. To był pistolet.
-Cześć - powiedział i spojrzał po wszystkich - Mam na imię Nicolas i jeżeli będziecie posłuszni to ani wam, ani koleżance nie stanie się krzywda
-Puść ją! - Rose zakrzyczała - Co ona ci takiego zrobiła!?!
-Skradła moje serce... Jestem w niej do szaleństwa zakochany... Jak widać chyba - pocałował mnie w policzek, a ja odsunęłam od niego głowę - No dobrze, wolisz to robić bez widowni
Liam zaczął wystukiwać coś w telefonie, ale "Nicolas"-kuźwa co to ma być?!?-podszedł do niego i przystawił mu pistolet do czoła. Wziął mu telefon i przeczytał na głos.
-Harry dzwoń na policję i przychodź tu szybko, bo jest tu f... Co dalej chciałeś napisać, co?
Liam się nie odezwał.
-Pytam się co chciałeś napisać!
-Bo... bo jest tu facet i... celuje w Sophie - wyjąkał
-Ojj, nie ładnie tak z twojej strony... A czemu właśnie do niego? To jest jej - pokazał na mnie - chłopak czy coś?
-Niee... Nie wiem...
W tym czasie do domu wszedł Harry i krzyknął od progu, śmiejąc się "Coś jest na śniadanie?". Wykorzystałam moment i wybiegłam z kuchni. Podbiegłam do Hazzy i przytuliłam się do niego.
-Sophie, co jest? - spojrzał mi w oczy
-On tu jest... Przyszedł po mnie...
-Kto taki?
-Jak myślisz kochasiu?!? - facet stanął w progu z pistoletem wycelowanym na nas - O kogo jej może chodzić?

Dobra, wiem... Trochę denne.... Nie wiedziałam co wymyślić :P Kolejny rozdział dodam za niedługo, ale nie wiem jeszcze kiedy... Komentujcie, proszę! ♥

wtorek, 6 listopada 2012

Rozdział 25

Po południu pojechaliśmy do galerii handlowej kupić mi jakieś nowe ubrania. Mówiłam im że mam swoje ubrania w domu, ale powiedzieli że nie wejdę do swojego domu dopóki moi rodzice nie wrócą.
Jasmine poszła do domu i przyniosła mi swoje dżinsy, bluzkę i buty na przebranie, bo przecież nie mogłabym jechać do sklepu w ciuchach Hazzy. Przez jakieś cztery godziny chodziliśmy po sklepach. Ja z dziewczynami nawet spoko się bawiłam, ale chłopcy strasznie się wynudzili. Znaczy się... Oni się tak na prawdę nie nudzili, ponieważ tłum fanek szedł za nimi krok w krok. Po zakupach poszliśmy do Starbucks'a na kawę.
-I jak? - zaczął Liam - Podobają ci się twoje nowe ciuchy?
-Tak... Są spoko, ale wiecie że nie musieliście tego ro...
-Musieliśmy - Niall uśmiechnął się lekko - Przecież nie możesz jak na razie wrócić do domu
-No dobra... Dziękuję - uśmiechnęłam się do nich - Ale musicie trochę poczekać na to jak wam oddam kasę... Moi rodzice wracają za... Nie wiem ile...
-Jakie pieniądze?!? Przecież nie musisz nam nic oddawać - Zayn naskoczył na mnie
-Nie?!? Muszę wam to oddać. Nie jestem taka...
-Jaka?
-Nie ważne... Zmieńmy temat...
-No dobra... Rose jak tam ciąża? - wypalił Louis
Złapałam się za skronie i spojrzałam na niego spod byka.
-No co? Po prostu pytam...
-Dobrze... - odpowiedziała mu Rose
-To fajnie - odpowiedział jej Lou
-No dobra... Zrobiło się dziwnie - powiedział Harry
-Czemu? - zapytała Alice
-No bo... Dobra, nie ważne...
Posiedzieliśmy jeszcze przez dwadzieścia minut, a potem poszliśmy do chłopców. Dziewczyny zadzwoniły do swoich rodziców że nie będzie ich w domu na noc. Siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy horror "The Ring". Siedziałam między Jas, a Harry'm. Rose i Louis chyba są razem-tak mi coś dziwnie po kościach chodzi-bo cały czas mówią do siebie do ucha. Reszta siedzi wpatrzona w TV.
Zayn chyba ze cztery razy był już w toalecie. Chyba strasznie nie chce wiedzieć co się stanie :P
Film się skończył, a ja byłam strasznie zmęczona. Chłopcy poszli do swoich pokoi, a my miałyśmy zaraz do nich przyjść. To znaczy... Miałyśmy "rozdzielić się" do różnych pokoi. Podeszłam do blatu w kuchni i wzięłam ciasteczko z talerza. Al, Jas i Meg siedziały na kanapie i namiętnie o czymś rozmawiały. Rose podeszła do mnie.
-Sop mogłybyśmy pogadać? Ale wiesz... Tylko we dwie...
-Jasne. Coś się stało?
-Nie. Ale ja chciałabym się coś ciebie zapytać...
-Wal śmiało... Odpowiem na wszystkie pytania - wystawiłam jej język
-Czy ciebie i... Czy ciebie i Harry'ego coś wiążę?
-Yyy... W jakim sensie?
-No w sensie... relacje damsko-męskie?
-Nie no co ty! - skłamałam
-Na pewno?
-Ta...
-Ale wiesz... Mi możesz powiedzieć wszystko... Znamy się nie od dziś i znam wiele twoich sekretów o których dziewczyny nie mają pojęcia...
-Tak wiem i... - nie wiedziałam czy powiedzieć jej prawdę. Tak wiem, to moja przyjaciółka, ale sama chciałam żeby nikt o nas nie wiedział
-No bo gdyby go coś z tobą łączyło Megan zawyłaby się chyba na śmierć...
-On się jej podoba!?! - prawie krzyczałam
-Nie tak głośno...
-Przepraszam... On się jej podoba? - powiedziałam już ciszej
-Tak... Ale wiesz... Ja jej o tym nie powiem... Ona mi to powiedziała, ja miałam nikomu nie mówić, ale tobie powiedziałam. Chce być z tobą szczera... Wiesz o tym, prawda?
-No dobra... Tak jestem z nim. Zadowolona?!?
-Na serio? - spojrzała na mnie z niedowierzaniem
-Tak - uśmiechnęłam się do niej
-Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego że...
-Z czego się cieszysz? - Megan podeszła do nas
-Yyy... Z...
-Moich nowych ubrań! - podskoczyłam i wyminęłam je
Podeszłam do reszty dziewczyn i zapytałam:
-To która, gdzie śpi?
-Jasmine z Zayn'em, Rose z Lou, Alice z Liam'em, Megan z Harry'm, a ty z Niall'em - powiedziała Al
-A może nasza Spać spała z Hazzą? - Rose podeszła do nas i objęła mnie ramieniem
Dawniej, gdy byłyśmy jeszcze małymi dziewczynkami, często chodziłyśmy tak. Bardzo często chodziłyśmy sobie wtedy po nogach, przewracałyśmy się i śmiałyśmy z siebie samych. Nieraz chciałabym żeby te chwile wróciły :)
-A może nie?!? - Megan także podeszła ze szklanką soku pomarańczowego w ręce
-Ale dlaczego? - Rose puściła mnie i podparła się pod boki - Może nas uświadomisz?
-Rose! Meg zakrzyczała - Przecież wiesz...
-O czym...? - udawałam że nie wiem
-Nie ważne...
-Owszem, ważne - Alice wstała z sofy
-No bo... Dobra, nie ważne... Idę spać do Niall'a, a ty idź do Harry'ego
-Jak chcesz... - machnęłam ręką i poszłam na górę do pokoju Hazzy


poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 24


Śniadanie zjedliśmy razem śmiejąc się i rozmawiając. Strasznie dziwnie było patrzeć na Niall'a, który nie wiedział co się stało na górze... No bo cóż, nie oszukujmy się... On mnie podrywał. I to nie takie zwykłe podrywanie, tylko w stanie zaawansowanym. Ale z Hazzą ustaliliśmy że nikomu nie powiemy, ponieważ nie wiemy jak długo ze sobą wytrzymamy :P
Po śniadaniu chłopcy ubrali się w stroje wyjściowe i pojechali na wywiad. Chcieli żebym jechała z nimi, ponieważ się o mnie bali, ale uświadomiłam ich że po pierwsze; jest dzień i ja się tylko zadrę to zbiegnie się połowa miasta, a po drugie; te pajace na pewno jeszcze śpią, a jak zauważą że mnie nie ma znajdą kolejną naiwniaczkę, która wejdzie w nocy do opuszczonego domu.
No więc tak, oni pojechali, a ja chciałam zacząć sprzątać, ponieważ ich dom wyglądał gorzej niż... Nie, ich dom wyglądał najgorzej z wszystkiego co widziałam na tym świecie. Weszła, do pokoju Harry'ego i ubrałam jego szare spodnie od dresu i czerwoną koszulkę z jakimś dziwnym obrazkiem. Znalazłam czarną gumkę i spięłam włosy w kok. Umyłam naczynia po śniadaniu, uprzątnęłam podłogę w salonie z poduszek i koców i zadzwoniłam do dziewczyn mówiąc im gdzie jestem. Po godzinie były już tam wszystkie. Usiadłyśmy przed wielką plazmą wiszącą na ścianie i włączyłyśmy jakąś głupią komedię. Powiedziałam im o wieczornym wypadzie i o cross'ie Hazzy, ale nie powiedziałam im nic więcej. I tak za dużo wiedzą.
-Tylko macie nikomu o tym nie mówić, rozumiecie? - uprzedzałam je, ale i tak wiedziałam że prędzej czy później ktoś się dowie.
One nie umieją trzymać języka za zębami... Ja z resztą też, bo gdybym umiała to nie powiedziała o tym nikomu. I gdybym nie była tak bardzo ciekawa to nic by mi się nie stało. Ale już za późno, co się stało to się nie odstanie.
Po trzech godzinach wrócili chłopcy. Ze śmiechem weszli do salonu po czym od razu ucichli. Oni nadal byli tak jakby pokłóceni z dziewczynami, więc się im nie dziwie. Megan wstała i podeszła do nich.
-Przepraszam... Jest spoko? - uśmiechnęła się najsłodziej jak tylko umiała
Za nią wstała reszta. Nie powiem, trochę dziwny widok jak cztery dziewczyny z kolorowymi włosami-które mówiły że nie będą ich przepraszać i ich wymarzą z pamięci-przepraszają pięciu normalnych (chyba...) chłopaków za coś co ja tak na prawdę rozpętałam. W końcu i ja wstałam, ale nie po to by do nich podejść, tylko żeby zobaczyć co dzieje się za oknem. Przez dobre 15 minut widziałam czarne BMW, które stało niedaleko domu chłopaków. "A może ja po prostu jestem już przewrażliwiona?" pomyślałam sobie i właśnie wtedy ktoś oparł się o moje barki. Strasznie się zlękłam i aż podskoczyłam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harry'ego.
-Nie bój się... Nic ci nie zrobię - uśmiechnął się do mnie i od razu zrobiło mi się lepiej  - Coś się stało?
-Nie tylko... - nie wiedziałam czy mu to mówić, ponieważ nie byłam pewna, ale wolę żeby przynajmniej dwie osoby (albo dziesięć osób) było w strachu niż tylko ja - Czy wasz sąsiad masz czarne BMW?
-Mówisz o Martinach? Nie, oni nie mają samochodu...
-A wiesz kogo to auto? - wskazałam na samochód
-Ymm... Nie widziałam tutaj jeszcze tego samochodu, ale może ktoś do nich przyjechał... Nie martw się... - obrócił mnie do siebie - Nic ci się tutaj nie stanie... - już jego usta wędrowały do moich ale odepchnęłam go lekko
-Nie pamiętasz?!? Nie chce się jeszcze przed nimi ujawniać...
-Hym? Nie rozumiem... Dlaczego nie chcesz nikomu powiedzieć że ze mną chodzisz?
-Chodzić to można do Tesco po bułki... A jak im powiem to za niedługo będzie wiedzieć to prasa... Ja chce żeby ta sprawa z tymi facetami trochę ucichła...
-Tylko dla tego?
-Tak... Po prostu mam złe przeczucia co do wczorajszego zdarzenia... A teraz się trochę odsuń, bo Lou się na nas dziwnie parzy
-No dobra, niech ci będzie - odszedł w stronę chłopaków, a ja jeszcze raz szybko spojrzałam na czarny samochód i odeszłam od okna

No dobra, teraz to mamy do pogadania... Czemu po tak długim czasie jest tylko jeden komentarz? Jeżeli to czytacie to napiszcie... Nie musi to być cała rozprawka, ale dwa czy trzy słowa nie zaszkodzą :) I jak? Podoba się czy nie? Jak macie jakieś pomysły na kolejne rozdziały to piszcie na mail (Dagmar.Abbey@gmail.com)!
A tak poza tym to kocham tą piosenkę, a wy?