środa, 25 stycznia 2012

Rozdział 1


Siedziałam na korytarzu i czekałam na panią Ross. To pani od francuskiego i nawet ją lubię, co jest dziwne, bo ja żadnego nauczyciela nie lubiłam. No cóż, ale chyba zmienię zdanie, ponieważ czekam już na nią 20 minut, a one nie przychodzi. Miałam dać jej moje wypracowanie i miała mnie trochę pouczyć, ale nici z tego. Wstałam z zimnej posadzki i poszłam do szatni. Ubrałam buty i kurtkę, a czapkę schowałam do plecaka. Już miałam wychodzić, gdy nagle ktoś mnie zatrzymał. Odwróciłam się żeby mu przygadać, ale moim oczom nie ukazał się żaden palant, tylko pani Ross.
- Przykro mi – zaczęła – Ale nie mogę cię dziś pouczyć, a wypracowanie dasz mi następnym razem – uśmiechnęła się do mnie. Mi nie było do śmiechu, bo wybrała mnie żebym pojechała na jakiś konkurs i miała mi pomóc, a teraz co !?!?!
- A dlaczego ?
- Ponieważ muszę kogoś innego pouczyć … a i właśnie jeszcze jedno, jutro będzie apel i czy mogłabyś to wszystkim powiedzieć ?
-Taa… jasne – powiedziałam z niechęcią – A kogo pani uczy jak można zapytać ?
- A takiego chłopaka o rok starszego od ciebie, ale go nie ma – odwróciła głowę i spojrzała czy nikt nie idzie – A wiesz co, nie ma go to choć trochę się pouczymy – uśmiechnęła się do mnie i machnęła ręką na znak żebym poszła za nią. Weszłyśmy do klasy, ściągnęłam kurtkę i  usiadłam w pierwszej ławce zaraz koło biurka.
- No więc … zaczynamy – zbliżyła się do mnie – Wypełnij najpierw te zadania – położyła przede mną książkę i odeszła. Wzięłam się za robotę, ale zauważyłam że pani cały czas się na mnie patrzy. A dokładniej nie na mnie tylko na moje niebieskie włosy. Wkurzało to każdego nauczyciela, ale ja miałam to w dupie, mi się ten kolor podoba, a oni niech myślą sobie co chcą. Po 15 minutach oddałam książkę i wyszłam do toalety. Spojrzałam w lusterko i  uśmiechnęłam się sama do siebie. Odwróciłam się na pięcie i wyszłam z łazienki. Gdy weszłam do sali lekcyjnej moim oczom ukazał się dziwny widok… jakiś chłopak (nie wiedziałam jaki bo stał do mnie odwrócony plecami) gadał z panią Ross, a ona śmiała się z jego prawie każdego słowa. Podeszłam bliżej i zobaczyłam go… Harry’ego Styles’a. Nie lubię go i tych jego kumpli. To takie cioty, ale nieważne.
- Oooo, wróciłaś – odezwała się nauczycielka – Poznaj…
- Znam go – przerwałam
- To dobrze, bo od teraz będziecie razem pracować – uśmiechnęła się do nas, a mi oczy wyszły z orbit
- Coooo ??? O co tu chodzi ? – skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam po pani
- No… ja ci tego nie mówiłam, ale wy jedziecie razem na ten konkurs. Będę was douczać żebyście wypadli jak najlepiej – pokazała nam zęby i wstała – Dobrze, usiądźcie
- Nie zaraz, co ? Ja mam z nim siedzieć w jednej ławce, uczyć się z nim, a potem tam z nim jechać ? Żartuje sobie pani ze mnie !?!?!
- Nie, to nie jest żart Sophie. Usiądź, proszę – pokazałam na puste miejsce obok chłopaka
- Spadłam na dno – powiedziałam pod nosem. Uczyliśmy się jeszcze przez jakieś półtorej godziny i zaczęło się ściemniać.
- Proszę pani ja nie chce być niegrzeczna, ale jest już ciemno, a mój ostatni autobus odjechał 40 minut temu. Muszę się już chyba zbierać
- Oj tak, oj tak – powiedziała – Dzieci wy już idźcie, a ja tu troszeczkę ogarnę i też będę się zbierać – uśmiechnęła się i wzięła za zmywanie tablicy
- To do widzenia – ubrałam kurtkę i wyszłam z klasy. Na polu było zimniej niż myślałam, więc wyciągnęłam z torby czapkę i ubrałam na głowę. Ubrałam słuchawki na uszy i poszłam. Ktoś zaczął mnie wołać, więc odwróciłam się i zobaczyłam że Harry leci zmachany prosto na mnie.
- Uważaj bo jest … - nie zdążyłam powiedzieć zdania do końca, a on wyrżnął, a ja razem z nim – Cholera !!!
-Sorry ja nie chciałem, serio – wstał i chciał mi pomóc, ale wyrwałam mu się i powiedziałam tylko :
- Słuchaj, my tylko razem będziemy na tym głupim konkursie, a potem mnie nie znasz rozumiesz ? – wstałam i zaczęłam otrzepywać się ze śniegu
- Ale ty …
- Nie ważne. Po prostu nie chce mieć z tobą nic wspólnego
- Tak, jasne – chłopak popatrzył się w ziemię i jakoś posmutniał – Ale odpowiedz mi na jedno pytanie… Dlaczego ty nas nie lubisz ?
- Bo… - chciałam mu powiedzieć to co o nich myślę, ale nie mogłam. Nie wiem czemu – Nie wiem po prostu, no !
-Ok. To, cześć Sophie
Odwrócił się i po chwili już go nie było. Trochę smutno mi było jak tak go spławiłam, ale nie chce mieć z nim wspólnego, naprawdę. Po 40 minutach byłam w domu. Rozebrałam się i od razu poszłam do siebie. Byłam tak zmęczona że położyłam się na łóżku i usnęłam.



No i w końcu coś napisałam... Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale następny będzie lepszy :)
Postaram się szybciej dodawać rozdziały... Jeśli czytacie to piszcie komentarze, bo nie wiem czy mam 
kontynuować pisanie czy nie =D

2 komentarze:

  1. Kontynuuj , kontynuuj . :D
    Jest na prawdę dobrze !
    I przy okazji zapraszam do siebie , też dopiero zaczynam . : >

    ( http://gottabeyou-1d.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze zaczynasz ;) Zapraszam do mnie http://now-is-love-on-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń